Tomb Raider: Underworld

ŚWIAT POD ŚWIATEM


Zakończenie trylogii Crystal Dynamics doprowadzające do finału wątki zapoczątkowane w znakomitej „Legendzie” było grą, w której fani pokładali wielkie nadzieje. Większość z nich została spełniona i pomimo minusów, jakie zakradły się do „Underworld”, a których wcale nie jest mało, wyszła najlepsza gra z „Tomb Raiderowej” serii.


Lara kontynuuje swoją podróż by dowiedzieć się prawdy o losach matki. Jej celem jest mityczny Avalon, miejsce pochówku króla Artura, oraz Helheim, kraina zmarłych. Jej wrogiem – Natla, ale nie tylko. Na dodatek okazuje się, że zmarły ojciec Lary odkrył drogę do mitycznych krain, ale wolał zniszczyć mapę, niż pozwolić by trafili tam inni. Co takiego kryje się w Świecie pod Światem? Panna Croft wyrusza prze morza i lądy, Meksyk, morze arktyczne i najróżniejsze inne miejsca by zmierzyć się z zagadkami żywymi trupami i kolejnymi elementami własnej przeszłości…


Można powiedzieć: dla każdego coś miłego. Bliżej temu do klasycznych odsłon TR, więcej jest więc zagadek i kombinowania, ale też nie brak strzelanin – i to na dodatek w końcu krwawych. Jest też jazda na motorze, który nie jest tylko okazjonalnym dodatkiem, a pełnoprawnym elementem zabawy. I wiele, wiele więcej. Fani Indiany Jonesa poczują się, jak w domu, fani Lary, ta męska część graczy, którzy widzą w niej swój obiekt westchnień także dostaną coś dla siebie – już na początku Lara pływa po dnie morza. Przyznam, że sceneria sprawiła, że zamiast rozwiązywać zagadki chciałem się pobawić w tej podwodnej krainie jak najdłużej. Ale dla tych, którzy wola inne widoki, twórcy przygotowali skąpe majteczki Croftówny i nieprzerwany widok od tyłu.


Wracając do samej rozgrywki skupię się teraz na plusach, a do tych należą zdecydowanie zwiększona płynność i nowe ruchy. Z tych drugich mamy możliwość wchodzenia na szczyty budynków odbijając się od ścian wąskich wnęk czy kolumn, możliwość chodzenia po drążkach balansując na nich, czy wyrywania niektórych drążków ze ścian celem walki. Świetna jest też grafika, a na dobre wyszło pozbycie się Domu Lary na rzecz poziomu-prequelu, w którym musimy przedostać się przez płonącą, wysadzoną rodzinną rezydencję. A wszystko wskazuje na to, jak widzimy na zwiastunie gry, że wybuchu dokonała sama Lara. Ale jak to, co i czemu? Do płonącego wnętrza powrócimy jeszcze w trakcie by przekonać się o co w tym wszystkim chodzi.


Na minus wyszła zmiana save’ów. I koszmarna ilość bugów. Lara potrafi zawiesić się na prostej drodze w pozycji (i z dźwiękiem) ześlizgu, utknąć w środku kamienia czy na poboczu, a kamera często pokazuje piksele zamiast tego, co powinna. Ale tak naprawdę daleko z bugami do legendarnej już szóstki i nie przeszkadzają one tak, jak można by sądzić.


Chciałoby się by trwało to dłużej, ale w dobie idiotycznych DLC i wyciągania kasy z kieszeni fanów dwa, trzy, pięć, dziesięć razy za to samo, na płycie mamy grę i nic poza tym. Szkoda trochę, bo dodatki wydają się fajne. Ale cóż. Ważne, że gra jest i jest udana. I godna polecenia, co niniejszym czynię.

Komentarze