Mroczny las - Virginia C. Andrews


LŚNIĄCY MROK


Nie ma co ukrywać, cykl Virginii C. Andrews o rodzinie de Beers nie jest już tym samym, co kultowe „Kwiaty na poddaszu”. Historia tu opowiedziana jest oczywista, lekka, prosta i nie wyłamująca się w żaden sposób ze schematów typowych romansów. Jednakże miłośniczki – bo to do jednak tytuł kierowany do kobiet – twórczości autorki otrzymają to, na co czekały.


Jeszcze niedawno Willow de Beers nie miała nic, straciła rodziców zastępczych, u których wiodła nie najlżejsze życie, a tajemnica tożsamości jej prawdziwej matki, pchnęła dziewczynę do podróży w poszukiwaniu odpowiedzi. Teraz zostawia swoje dawne życie, sprzedaje dom i przenosi się do Palm Beach, do rodzonej matki i przyrodniego brata. Jednak świat, w jaki wkracza, jest zupełnie inny od tego, do którego przywykła. Po trudach minionych lat Willow trafia w sam środek wielkich pieniędzy, blichtru i kosztowności. Otoczona przez snobistycznych, plotkujących o niej ludzi, zmuszona jest stawić czoło nowym trudnościom, lekceważeniu ze strony innych i mrokowi, który kryje się pod lśniącą powierzchownością. Mrokowi, który wyciąga ku niej swoje ręce, także na polu prywatnym. Zbliża się bowiem ślub Willow i przystojnego prawnika Thatchera Eatona, na który czeka całe palm Beach, bajka zaczyna się ziszczać, ale pojawiają się też problemy, mogące zmienić wszystko…


Seria „Kwiaty na poddaszu” była bardzo przyjemną opowieścią z nutką świeżości, powieści o Willow de Beers tymczasem to nic innego, jak klasyczne w każdym calu romanse bez chwili zawahania podążające według utartych ścieżek. Biedna bohaterka, szara myszka, która nagle zmienia swoje życie, trafia do bajkowego świata, ale nie potrafi się w nim do końca odnaleźć. Przystojny, bogaty książę. Tajemnie przeszłości, które powoli wychodzą na jawa, stawiają pod znakiem zapytania wszystko, choć i tak wiadomo, że każdy z tych elementów ułoży się dobrze dla bohaterki. Czy nie znamy tego z dziesiątków książek i filmów? „Mroczny las”, kolejna z powieści wydana długo po śmierci autorki, nie przełamuje w żaden sposób schematu. Co ma więc do zaoferowania?


Zacznijmy od tego, że jeśli ktoś oczekuje takiego właśnie romansu, na pewno nie będzie zawiedziony. To odtwórstwo, ale w swojej kategorii na pewno nie rozczarowujące. Poza tym styl V. C. Andrews nie jest tak banalny, jak można by sądzić po podobnych opowieściach. Autorka miała swój charakter, potrafiła pisać i wiedziała, jak prowadzić akcję. W kategorii romansów opartych na zderzeniu dwóch odmiennych światów i połączeniu prostej opowieści z sagą rodzinną z tajemnicami, jej powieści wypadają ciekawie. Wprawdzie czytelnicy nieprzekonani do takich właśnie historii nie znajdą tutaj nic dla siebie, ale miłośnicy (a właściwie miłośniczki, bo to literatura stricte kobieca) nie będą rozczarowani.

Komentarze