GDY
WIĘZIENIE STAJE SIĘ PARKIEM ROZRYWKI
Wyobraźcie sobie skrzyżowanie
„Battle Royale” z typową mangą shōnen, ale podane w sposób brutalny, krwawy i
wulgarny. Brzmi osobliwie? Może i tak, jednak efekt finalny, jaki możemy
zobaczyć w „Deadman Wonderland” jest naprawdę znakomity. I chociaż po opisie
spodziewałem się czegoś zupełnie innego, jestem bardzo przyjemnie zaskoczony
tym, co w ostateczności dostałem.
W roku 2013 doszło do trzęsienia
ziemi, które zniszczyło Tokio. By pozyskać środki na odbudowę miasta stworzono
Deadman Wonderland, prywatne więzienie, które wyglądem przypomina park
rozrywki. Jak na miejsce mające przynosić zyski przystało, zakład ten służy
także jako atrakcja turystyczna, a więźniowie w nim osadzeni nieświadomie biorą
udział w wyreżyserowanych masakrach.
To tu w roku 2023 trafia
czternastoletni Ganta, chłopak jakich wielu. Zawsze był dobrym i spokojnym
dzieckiem, miał przyjaciół, plany i pasje. Nagle klasę, w której przebywał,
zaatakował tajemniczy czerwony człowiek, który unosił się za oknem. Gdy chłopak
odzyskał przytomność, okazało się, że jako jedyny przeżył atak. Nikt nie
uwierzył w jego tłumaczenie i Ganta został skazany na karę śmierci. W ten oto
sposób wrażliwy nastolatek trafia do Deadman Wonderland, miejsca pełnego
sadystycznych strażników, wcale nie lepszych od więźniów. Nie wie kiedy umrze
ani jak, nie ma też najmniejszego pojęcia, że jego śmierć zaplanowano już jako
„wypadek”, daleki od tego, co powinno go spotkać. Tu jednak przekonuje się, że
atak Czerwonego pozostawił w nim coś więcej , niż sądził, a także znajduje
sympatyczną przyjaciółkę. Ale czy kiedykolwiek zdoła udowodnić swoją
niewinność?
Jakie jest "Deadman
Wonderland" po części widać już na pierwszy rzut oka. Graficznie całość
wygląda jak typowa manga dla nastoletnich chłopców, uproszczony design postaci
(te kojarzą mi się zresztą z "My Hero Academia"), ekspresyjna mimika,
wielkie oczy i młodzieżowy "wystrój", że tak to określę. Mamy tu
szkolne mundurki, jedną szaloną, ale uroczą postać, dużo humoru, jakieś
wyścigi, pojedynki... To tylko pozory, bo wystarczy przyjrzeć się uważniej, by
dostrzec wszędobylską śmierć, krew lejącą się strumieniami, latające fragmenty
ciał i co chwila padające wulgaryzmy. Ale taka właśnie jest ta seria: ostra,
wulgarna, a zarazem potrafiąca rozbroić naiwnym urokiem.
Może to się wydawać dziwne, zresztą
nawet w trakcie lektury można poczuć wyraźny dysonans, bo główny bohater jest
dzieckiem spokojnym i niewinnym, a jednak rzuca mięsem na prawo i lewo. Ale
jeśli tylko to zaakceptujemy, całość wciąga, bawi i dostarcza solidnej porcji
mocnej rozrywki. Takiej, jak to potrafią tylko Japończycy.
Jeśli podobało Wam się "Battle
Royale", "Deadman Wonderland" to tytuł dla Was. Dobrze napisany,
z ciekawą zagadką, znakomicie zilustrowany i świetnie wydany, z zachowaniem
kolorowych stron. Ja ze swej strony polecam.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz