W
BLASKU SŁAWY
Każdy tom „Bakumana to kawał
doskonałej rozrywki na wysokim poziomie. Jednocześnie to także solidna porcja
emocji i wrażeń, podlana ciekawostkami z życia debiutujących i profesjonalnych
mangaków oraz całego komiksowego biznesu Kraju Kwitnącej Wiśni. Genialnie przy
tym zilustrowana, stanowi dzieło absolutnie warte polecenia każdemu miłośnikowi
graficznych opowieści, nawet jeśli za mangami nie przepada.
Wreszcie się udało! Mashiro i
Takagi stworzyli komiks, który się spodobał i dostali zielone światło do jego
serializacji. Niestety, jak się szybko okazuje, czekają ich zmiany.
Dotychczasowy redaktor, który prowadził ich tak dobrze, mimo iż walczył by ich
zachować, musi zająć się mangakami, z którymi pracował do tej pory. Obaj trafiają
więc pod skrzydła młodego i energicznego
Miury, rodzi się jednak pytania czy będzie on dobrze ich prowadził? I czy ma
dość doświadczenia, by poradzić sobie w obecnej sytuacji?
To jednak pokaże czas. Na razie
bohaterowie muszą zmierzyć się z brutalną rzeczywistością bycia profesjonalnymi
twórcami. Dostają asystentów, ale przekonują się, jakie problemy się z tym
wiążą. Wkraczają na salony, które dotąd były dla nich zamknięte, jednak muszą
pogodzić naukę i tworzenie, a wyniki w rankingach popularności i utrzymanie
dobrej pozycji staje się ich największym wyzwaniem. Jednocześnie pozostali mangacy
nie zamierzają przegrać. Na najgorszej pozycji wydaje się być Naki, który
stracił właśnie wszystko na tym polu. Czy jednak jego uparta walka pozwoli mu
na nowo wrócić do realizacji marzeń? Jakby tego było mało Mashiro coraz
bardziej zaczyna martwić się o Azuki, ale dziewczyna uparcie nie chce
powiedzieć nic o problemach, które ja trapią, a to może już wkrótce odbić się
na tworzonej przez nastolatków mandze…
Za każdym razem, kiedy siadam do
kolejnego tomu „Bakumana”, zamierzam chwilę poczytać, trochę się rozerwać, a
kończy się na tym, że nie mogę przerwać lektury, choć gonią inne zajęcia i
czasu też nie robi mi się coraz więcej. Ale taki już urok każdej dobrej
opowieści, nie ważne czy to w formie komiksu, książki, filmu czy gry. A
„Bakuman” jest dobry. A właściwie rewelacyjny.
Co warto zauważyć, ta seria oferuje
o wiele więcej treści, niż większość mang typu shōnen. Tu bohaterowie głównie
rozmawiają i to rozmawiają dużo. Tekstu na stronach jest całe mnóstwo, a
fabuła, choć pędzi naprzód w dość szybkim tempie (to dopiero piąty z dwudziestu
tomów, a większość marzeń bohaterów udało się zrealizować), wydarzenia dzieją
się stosunkowo na niewielkiej ilości stron. Sprawia to, że każdy tomik
wypełniony jest treścią niemalże do maksimum (z czego zresztą żartują sami
autorzy, każąc bohaterom zauważyć, że przegadana manga typu shōnen nie ma racji
bytu) – i to treścią naprawdę znakomitą.
Do tego dochodzi zachwycająca,
realistyczna szata graficzna, która urzeka zarówno najprostszymi rzeczami, jak
i najdrobniejszymi detalami. A i wydaniu niczego nie można zarzucić. Nic więcej
dodawać więc nie muszę – „Bakuman” to znakomita manga i polecam ją gorąco
Waszej uwadze. Nie zawiedziecie się.
Komentarze
Prześlij komentarz