WIECZNIE
PADAJĄCY DESZCZ
Nowy zbrodniarz, nowe ofiary, nowa
sprawa. Po czwartym tomie „Murciélago”, który co prawda był mroczny i krwawy,
ale stanowił pewne rozprężenie, akcja znów wraca na bardziej ponure tory.
Zagadka też staje się ciekawsza, a fabuła nie pozwala oderwać się od całości
nawet na moment. Oczywiście nie zniknęły pozostałe elementy serii, jest więc
też zabawnie, uroczo i mocno erotycznie. Czyli męska część odbiorców - a ci z
pewnością przeważają wśród miłośników tego tytułu - będzie jak zwykle bardzo
zadowolona.
Policja znajduje zwłoki małej dziewczynki.
Dziecko zaginęło kilka dni wcześniej, ktoś je przetrzymywał, a następnie udusił
i upozorował samobójstwo. Funkcjonariusze zastanawiają się nad motywem, Kuroko,
która przybywa na miejsce zbrodni ma jednak własna teorię. Uważa, że morderca
szuka jakiejś konkretnej dziewczynki, a ta nie spełniła jego oczekiwań. Nie
była to zbrodnia popełniona z nienawiści, nie ma też oznak jakiegokolwiek wykorzystywania
ofiary, ale wszystko wskazuje na to, że to początek serii morderstw. I
rzeczywiście, wkrótce ginie kolejna dziewczynka, a morderca, pewien mężczyzna,
żyjący wśród wiecznie padającego deszczu, zamierza szukać dalej. Czy Kuroko uda
się powstrzymać szaleńca? I ile jeszcze dzieci będzie musiało zginąć, zanim
policja będzie w stanie odkryć winnego?
Siłą „Murciélago” od samego
początku była jedna, konkretna rzecz: pomieszanie infantylnego uroku i słodyczy
z dosadną brutalnością. Dlatego też po tym tomie obiecywałem sobie wiele - w
końcu seryjny morderca zabijający małe dziewczynki idealnie wpasowywał się w
obraz i klimat całości. I nie zawiodłem się.
„Murciélago” #5 oferuje dokładnie
to, czego oczekiwałem. Zaciekawia tajemnicą, jest odpowiednio krwawe, humoru
(oczywiście czarnego) także nie brakuje. Tempo akcji też jest konkretne, na
nudę nie ma więc czasu, a całość potrafi momentami autentycznie oczarować.
Do tego autor nie żałuje pewnej
dawki lesbijskiej erotyki. Nie jest to jakiś hentai, mimo pozornej ostrości
całość jest łagodna i delikatna, jednak miłośnicy obfitych kobiecych kształtów
i pieszczot między dziewczynami znajdą tu coś dla siebie. Całość na tym polu przypomina
twór marzeń nastolatka z burzą hormonów, ale taka właśnie miała być. Męska,
lekko wulgarna, erotyczna i zabawna w niezbyt wyszukany sposób. Do tego
uzupełniona o mroczną, ale uroczą szatę graficzną, wpada w oko. Detale
okaleczeń są realistyczne, krew leje się wokoło, a obfite kształty bohaterek
wypełniają kadry.
W skrócie: prawdziwi faceci będą
zachwyceni. Chociaż i niejedna kobieta znajdzie tu coś dla siebie. Ja ze swej
strony polecam, bo choć nie ma tutaj większej głębi (chyba, że podchodzić do
tego określenia z podtekstem), zabawa jest naprawdę udana – to w końcu
najlepszy z dotychczas wydanych tomów serii.
Komentarze
Prześlij komentarz