LATO
WOJNY
Mangi takie, jak „Summer Wars” czy
„Wilcze dzieci” to przykład na to, jak powinno się robić komiksowe adaptacje
filmów. Podczas gdy Amerykanie poświęcają podobnym dziełom standardowo od 50 do
130 stron, Japończycy przeznaczają na nie co najmniej kilka niemal dwustustronicowych
tomów, zmieniając je w samodzielny, pełnoprawny i przede wszystkim znakomity twór.
Nastoletni Kenji znalazł się w
sytuacji, która zdawała się być spełnieniem jego marzeń, a zmieniła w prawdziwy
koszmar. Natsuki, dziewczyna w jakiej się kochał, poprosiła go by udawał przed
jej rodziną jej narzeczonego; letnia sielanka nie trwała jednak długo. Kiedy
ktoś zaczął siać zamęt w OZ, wirtualnym świecie, będącym miejscem spotkań
większości ludzi, a wina spadła na Kenjiego, życie chłopaka wywróciło się do
góry nogami.
Teraz, kiedy już wszyscy wiedzą, że
to nie on jest za to odpowiedzialny, a Wabisuke, wujek Natsuki, zaczyna się
prawdziwa walka. Rodzina dziewczyny jest wściekła i chce naprawić błąd czarnej
owcy. Kenji zostaje by im pomóc, szczególnie, że nestorka rodu wspiera jego
miłość do Natsuki. Gdy chłopak coraz bardziej zaprzyjaźnia się z jej krewnymi,
a także coraz bardziej zbliża do ukochanej, wszystko wydaje się iść w dobrym
kierunku. Niestety wkrótce dochodzi do kolejnej tragedii, a na bohaterów czeka
wielka walka w OZ o ocalenie całego systemu…
„Summer Wars” to interesujące połączenie
obyczajowo-romantycznej mangi z Science Fiction, ale Science Fiction jakże
przyziemnym. W końcu nie brak nam wirtualnych rzeczywistości, do których
przenieśliśmy już znaczną część naszego życia, podkręcenie tego motywami w
stylu „Pokémona” nie zatraca realności całości – w końcu gry to wciąż jedna z
najpopularniejszych rzeczy, do jakich służą nam komputery. Istnieje co prawda
dość wyraźny rozdźwięk między obyczajową warstwą „Summer Wars”, a jej
fantastyczną stroną, ale w niczym on nie przeszkadza.
Cieszę się jednak, że autorzy tak
anime, jak i mangi, bardziej skupili się na rzeczach zwyczajnych. Problemy w
rodzinie, kłótnie, miłości, nadzieje i porażki… O tym czyta się najlepiej, te
motywy także budzą najwięcej emocji. Ale i walki w wirtualnym świecie też
wypadają ciekawie. Na nudę nie ma tu miejsca, a całość czyta się szybko i z
dużą przyjemnością i tylko szkoda, że znów trzeba czekać na kolejny – finałowy
już – tom.
Nie mniej istotna od fabuły jest
także znakomita szata graficzna. Lekka, shounenowa i nieco brudna, dobrze
oddaje nastrój całości – zarówno scen bitewnych, jak i spokojnych momentów.
Mamy tu także bardzo sympatyczne kolorowe strony, choć dla mnie całość lepiej
wypada w czerni i bieli. Do tego dochodzi dobre wydanie, ale to już dla Waneko
standard. Kto więc lubi dobre mangi obyczajowe, podkręcone motywami
fantastycznymi, na pewno będzie bardzo zadowolony.
A ja dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz