Saga Orków, tom 1: Dwaj bracia - Michael Peinkofer, Jan Bratenstein, Peter Snejbjerg, Lars Bjørstrup
OT
KOMIKSOWA SAGA FANTASY
Komiksów fantasy nie brakuje na
rynku. Szczególnie tych stworzonych przez europejskich twórców, którzy chyba w
szczególności ukochali ten gatunek – i przy okazji osiągnęli w nim prawdziwą
wprawę. „Saga Orków” co prawda nie wyróżnia się niczym szczególnym na tle
podobnych dzieł, ale miłośnikom tej odmiany fantastyki z pewnością dostarczy
dobrej zabawy, bo to kawał solidnie wykonanego komiksu gatunkowego.
Dawno temu istniał Margok, mroczny
elf. Dobrym wojownikom udało się go jednak pokonać i to dwa razy dwukrotnie.
Ostatnim razem, w trwającej długie lata bitwie zwanej Drugą Wojną, Margok
zdołał dostać się do królewskiego miasta, ale nawet wówczas udało się
powstrzymać zagrożenie. Ciało mrocznego elfa zostało zniszczone, a jego duszę
uwięziono w murach Tirgas Lan. Dla pewności na miasto nałożono jeszcze klątwę
ta, by nikt nigdy nie mógł go odnaleźć. Jednak pewne proroctwo mówi, że Tirgas
Lan zostanie uwolnione, a Ziemia zjednoczona.
Czasy obecne. Oddział orków toczy
bój z gnomami. Sytuacja jednak jest ciężka, giną niemal wszyscy – przy życiu
pozostaje tylko dwóch z nich, niedogadujący się ze sobą bracia. Nie rozumieją
czemu przetrwali i co przepędziło gnomy i nie mają też pojęcia, że stali się
celem pewnego czarnoksiężnika…
Elfy, orkowie, krasnoludy, smoki,
ludzie, wielka przygoda i równie wielkie niebezpieczeństwo. Twórcy tej serii
nie bawią się w odkrywanie nowych fantastycznych lądów, chcą się po prostu
dobrze bawić odtwarzając motywy, które doskonale znają i ta zabawa udziela się
nam. Nawet jeśli nie znajdujemy tutaj nic nowego (nawet nazewnictwo jest jak
żywcem wzięte z książek J.R.R. Tolkiena), całość czyta się lekko i przyjemnie.
Duża w tym zasługa solidnej dawki
humoru, który występuje na stronach komiksu, ale nie tylko. Mamy tu także
szybką akcję, trochę krwawych scen, nieco erotyki… Owszem, to wszystko już
było, niemniej schemat wciąż sprawdza się nie tyle dobrze, by nie było na co
narzekać.
Narzekać nie można też na rysunki w
wykonaniu Petera Snejbjerga (w naszym kraju znanego choćby z ilustrowania
komiksów Gartha Ennisa: „Drogi Billy” czy jednego z oneshotów z serii
„Kaznodzieja”) i Larsa Bjørstrupa. Kreska jest czysta, realistyczna, nie brak w
niej też cartoonowej lekkości, która dobrze sprawdza się w humorystycznych
scenach i dobrego koloru. Tu też co prawda nie ma żadnego novum, ale takie
ilustracje zawsze znakomicie się sprawdzają i są przyjemne dla oka.
I chociaż przeciwników fantasy
„Saga Orków” do gatunku nie przekona, to miłośnicy tego typu historii będą
zadowoleni. Lekka, prosta, rozrywkowa, ale udana – taka jest ta seria. A czasem
po prostu nie potrzeba nic więcej.
To jest komiks, który powinien być wydany w miękkich oprawach za 19, no max 25 zł - po prostu nie zasługuje na tak luksusowe wydanie i nie jest warty swojej ceny. Twarde oprawy i 45 zł to jakieś nieporozumienie.
OdpowiedzUsuń