JEDNAK
SIĘ UDAŁO
Szósty tomik „Karnevala” nie
zawodzi – a mógł. Po tym, jak poprzedni okazał się tak pozytywnym zaskoczeniem,
autorka mogła nie utrzymać takiego poziomu. Poza tym w finale zapowiedziała
rzeczy tak rozbudzające apetyt, że łatwo było im nie podołać. Tym bardziej, że
nie dotarliśmy jeszcze nawet do połowy opowieści, a więc tak rozstrzygające
rzeczy, jak się wydawało, nie miały szans pojawić się na jej stronach już
teraz. A jednak Touya Mikanagi zdołała znakomicie poprowadzić akcję i
zaserwowała miłośnikom naprawdę znakomity tomik.
Nai znów miał atak i słyszał głos
Karoku. Tym razem jednak sytuacja zmieniła się, bo przyjaciel naszego bohatera
zaczął prosić go o pomoc. „Niedługo mnie zabiją. Pospieszcie się”. Karoku
okazuje się przebywać w Dymnej Rezydencji. CYRK już kiedyś zaatakował to
miejsce, wtedy jednak okazało się, że niesłusznie. Teraz nie może popełnić tego
błędu po raz drugi, jednakże mimo to Hirato zdecydował się zaatakować ich jako
CYRK właśnie, zamiast bawić się w podchody i udawanie. Nie zamierza jednak
postępować zbyt pochopnie, dlatego atak przygotowuje drobiazgowo i w
przemyślany sposób.
W końcu nadchodzi ta chwila. CYRK
ma nadzieję wziąć przeciwników z zaskoczenia, ale wszystko i tak zmierza do
otwartej konfrontacji. Gdy bohaterowie rozdzielają się, by zinfiltrować teren i
znaleźć Karoku, zaczyna się walka. Wkrótce ze wszystkich stron zaczynają
nadciągać setki bestii, a czas ucieka. Czy wszystko miało jedynie zwabić ich na
miejsce? A może dzieje się tu coś o wiele bardziej szalonego, niż ktokolwiek
mógłby się spodziewać?
Szósty tom „Karnevala” to nic
innego, jak wypełniona po brzegi akcją opowieść, którą czyta się właściwie
jednym tchem. I na tym można by skończyć, bo do tego głównie ogranicza się
wszystko tym razem. Ale głównie nie znaczy, że jedynie, więc dla formalności
przyjrzę się też tym mniej widocznym, choć wcale nie mniej istotnym elementom,
które znają wszyscy miłośnicy serii, ale warto je przypomnieć ewentualnym nowym
odbiorcom.
Co zatem tutaj mamy? Przede
wszystkim dużo uroku, szczyptę humoru i całkiem sporo tajemnic. Do tego
dochodzi udany klimat, a wspierają go interesujący bohaterowie. Oczywiście są
to chłopcy typowi dla mang kobiecych, ale dla facetów ich prezentacja nie
powinna stanowić problemu przeszkadzającego w jakikolwiek sposób w odbiorze.
Wszystko wieńczą udane rysunki, raczej unikające mroku i dosadności, a także
standardowo dobre wydanie.
Miłośnicy pełnych uroku mang z
tajemnicami dla dojrzalszych czytelników będą z „Karnevala” zadowoleni. To
dobra manga, do poznania której zachęcam. Nawet jeśli z początku rozkręca się
bardzo powoli.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz