TAJEMNICE
PRZESZŁOŚCI PO RAZ KOLEJNY POWRACAJĄ
Coben to pisarz, który upodobał
sobie w szczególności jeden rodzaj thrillera – a dokładniej ten, traktujący o
zniknięciach i zbrodniach sprzed lat, które dopiero po długim czasie zaczynają
wychodzić na światło dzienne. O tym opowiadała chyba jego najsłynniejsza
powieść, „Nie mów nikomu”, na tym także skupia się najnowsze dzieło
amerykańskiego autora, „Nie odpuszczaj”. Czy to oznacza, że jest wtórne? Po
części tak, ale przede wszystkim jak zawsze jest udane i dostarcza naprawdę
dobrej rozrywki, którą czyta się szybko, przyjemnie i z autentycznymi emocjami.
Daisy ma sposób na życie. Pracuje
na zlecenie rozwodzących się żon, upijając ich mężów i prosząc o odwiezienie.
Jeżeli mężczyzna się zgodzi, kilka zakrętów dalej zatrzymuje ich jej policyjny
partner, Rex, a sąd dostaje dowód nieodpowiedzialności owego człowieka, co
ułatwia odebranie mu praw rodzicielskich. Teraz jednak coś idzie nie tak,
kolejna „ofiara”, Dale Miller, na jej oczach zabija policjanta, a potem… Daisy
wie tylko jedno: po tylu latach w końcu ją znaleźli!
I tu na scenę wkracza śledczy,
Napoleon Dumas, który od piętnastu lat nie potrafi poradzić sobie ze stratą,
jaka go spotkała. To właśnie wtedy, pewnej nocy, jego brat bliźniak Leo i Diana
zginęli na torach kolejowych. Samobójstwo? Wypadek? Morderstwo? Tego nie udało
się ustalić. Tak samo zresztą jak tego, co stało się z Maurą, ówczesną
dziewczyną Napa, która zniknęła tej samej nocy. Jej rodzice nigdy nie zgłosili
zaginięcia, a jemu kazali trzymać się od niej z daleka, ale on, mimo lat
poszukiwań, nie był w stanie jej odnaleźć. Aż do dnia dzisiejszego. Dekadę temu
wprowadził jej odciski palców do bazy danych, teraz dowiaduje się, że
znaleziono je na miejscu morderstwa Rexa – swoją drogą jego znajomego ze
szkolnych lat. Dawne emocje, które nigdy nie zniknęły, wybuchają z nową siłą, a
Nap rzuca się w wir tajemnic z przeszłości, która jest o wiele bardziej
mroczna, niż kiedykolwiek mógłby sądzić…
Coben niniejszą książkę oparł w
pewnym stopniu na własnych doświadczeniach. A dokładniej na legendach
miejskich, które znał z dzieciństwa ze swojej najbliższej okolicy, a które
legendami – mimo ich mrocznego, przerażającego charakteru – okazały się wcale
nie być. To jednak tylko drobny fakt stojący za całością i dodający jej
pikanterii, cała reszta jest dokładnie taka, jak u tego Cobena, którego tak
bardzo doceniłem przed laty. Lekka i szybko poprowadzona treść, w której nie
brak napięcia, intrygująca tajemnica – wyrwana co prawda ze stałego repertuaru
amerykańskiego autora, ale jak zawsze sprawdzająca się znakomicie – i w końcu
to, co mnie kiedyś u niego kupiło – love story. Historia miłosna stojąca za
wszystkim, która sprawia, że fabuły Cobena nabierają jakże ludzkiego, bliskiego
każdemu wymiaru.
A wszystko to napisane w sposób
lekki, stylem prostym, pełnym dialogów, bardzo łatwym i przyjemnym w odbiorze. Wbrew
pozorom jednak, treść nie znika z głowy od razu po przeczytaniu, jak to ma się
często w przypadku takich niewymagających lektur. Coben wie, jak zapaść
czytelnikom w pamięć, wie też jak zaintrygować i zbudować napięcie, i nawet
jeśli w ostatecznym rozrachunku całość bardzo nie zaskakuje, warta jest
polecenia miłośnikom dobrych, rozrywkowych thrillerów. W skrócie: dobra powieść
z dreszczykiem na długie, jesienne wieczory, pozbawiona większej głębi, ale w
swoim gatunku naprawdę znakomita.
Komentarze
Prześlij komentarz