PRYWATNY
RAJ
Ten komiks nadawałby się idealnie
na serial telewizyjny, który szybko zyskałby status kultowego. Już sam pomysł,
tak prosty, że aż genialny, byłby w tym wypadku gwarantem sukcesu, a gdyby
produkcja zyskała takie znakomite wykonanie, jakiego doczekała się opowieść
graficzna, byłoby wprost rewelacyjnie. Na razie jednak mamy ten album,
wciągający, fascynujący i urzekający, który warto polecić każdemu miłośnikowi
dobrych, dojrzałych opowieści graficznych.
Zanim przeczytacie poniższy opis,
zastanówcie się, czy chcecie wiedzieć o czym jest ta seria. Ja nie chciałem,
nie czytałem blurba, nie wnikałem w żadne informacje na jej temat. Po prostu
usiadłem, dałem się wciągnąć i zaskoczyć z czym właściwie mam do czynienia. I
to zaskoczyć, jak najbardziej pozytywnie. Do czego i Was zachęcam. Jeśli jednak
chcecie pójść inną drogą, kilka słów o fabule:
Witajcie w Królestwie Trwa,
nadmorskim miasteczku, do którego wstęp mają tylko wybrani. Grupa ludzi,
uciekając przed resztą świata, zaszyła się tutaj, tworząc zamkniętą społeczność
rządzącą się własnymi prawami i strzegącą swoich tajemnic za wszelką cenę.
Uciekli przed polityką, uciekli przed podatkami, uciekli przed własnym życiem.
Tylko czy taka egzystencja może trwać długo? Wszystko zaczyna się zmieniać, gdy
do Królestwa trafia tajemnicza kobieta z problemami, której z pomocą przychodzi
rządzącym miejscem Robert…
Jeśli przeczytaliście powyższy
opis, wiecie już czego się spodziewać. Jeśli nie, powiem Wam, że to, co serwują
nam autorzy, to połączenie historii sensacyjnej i thrillera, w którym mamy
zamkniętą społeczność, sekrety jej mieszkańców, iskrzenie między bohaterami,
napięcia, problemy… Mamy strzelaniny wybuchy, lejącą się krew, nawet seryjnego
mordercę w tle. Ale mamy też spokojne sielskie momenty, obyczajowe wątki,
szukanie własnego miejsca, walkę o wolność itd., itd. A wszystko to dobrze
zbalansowane i podlane oniryczną nutą.
Sam wydawca, całkiem słusznie
zresztą, porównuje „Grass Kings” do „Bękartów z południa” i „Synów Anarchii”.
Ja dodałbym do tego jeszcze „Ludzi gniewu” i „The Walking Dead”. Bo klimat
dzieła Kindta i Jenkinsa, jak i wykonanie poszczególnych scen najbardziej kojarzy
mi się właśnie z „Żywymi trupami”. W zasadzie mamy tu garstkę ludzi kontra cały
świat – w dziele Kirkmana ów świat reprezentowały chodzące zwłoki i
nieprzyjazne bojówki, tu mamy żywych, choć nie mniej niebezpiecznych typów.
Wszystko to mogłoby być wtórne, mogłoby też być strasznie nijakie (ileż to
mieliśmy już kryminałów, gdzie trzeba bronić dziewczynę z tajemnicami, nawet
płacąc za to najwyższą cenę?), ale Kindt zdołał napisać świetny scenariusz,
który autentycznie robi wrażenie.
Podobnie rzecz ma się z szatą
graficzną. Ilustracje są niechlujne, tak jak akwarelowy kolor, ale jest w tym
metoda – i jest niesamowity klimat potrafiący zachwycić. Do tego nie zapominajmy
także o świetnym wydaniu. Powiększony format, twarda oprawa i dobrej jakości
offsetowy papier pasują do tego komiksu lepiej, niż cokolwiek innego. Wszystko
to składa się na naprawdę znakomity album, który powinni poznać wszyscy
miłośnicy dobrych, mocnych opowieści dla dorosłych. Polecam gorąco i czekam na
więcej!
Komentarze
Prześlij komentarz