Azymut #4: Czarne chmary, biały żagiel - Wilfrid Lupano, Jean-Baptiste Andréae

CZAS UCIEKA


Polscy czytelnicy na czwarty tom serii „Azymut” musieli sporo poczekać. Przyznam, że sam straciłem nadzieję, iż kiedykolwiek się jego doczekam. Tym bardziej, że najpierw Wydawnictwo Komiksowe, odpowiedzialne za publikację cyklu zaprzestało wydawania jakichkolwiek opowieści graficznych poza polskimi, a potem, całkiem niedawno, niestety przestało istnieć. Na szczęście oficyna Kurc zrobiła miłośnikom nie lada niespodziankę i na raz rzuciła na rynek wznowienia trzech pierwszych tomów, jak i wydała w końcu czwarty. Że warto było na niego czekać, chyba dodawać nie muszę, bo „Azymut” to kawał rewelacyjnej, porywającej serii, która urzeka scenariuszem i autentycznie zachwyca genialnymi ilustracjami.


Czas ucieka. Wydarzenia nabierają tempa. Nadzieja umiera.

Piękna Mania Ganza wpadła w łapy Baby Musira, bezwzględnego władcy pustyni, za którego ma właśnie zostać wydana. Liczy jednak, że jej tajemnica, o której mężczyzna nie ma jeszcze najmniejszego pojęcia, pozwoli jej uniknąć losu zostania sto trzecią małżonką przywódcy. Bo kiedy ktoś tylko próbuje zbliżyć się do Manii, nocą podczas snu Pożeracz Czasu pozbawia delikwenta niemal wszystkich pozostałych mu dni. Rzecz w tym, że Baba także skrywa własny sekret, który zapewnił mu jego pozycję: dzięki spożywaniu pewnych owoców, nigdy nie sypia. Jak ma w takiej sytuacji poradzić sobie Mania?

Sama chyba nie da rady, dlatego na scenie pojawiają się oni! Zakochany w dziewczynie poeta Eugeniusz, wraz z majorem Orestesem Szczypawą, przybywa jej na ratunek. Niestety, kiedy i ich misja kończy się niepowodzeniem, a ich głowy mają zostać ścięte na ceremonii zaślubin, wydaje się, że już nie ma nadziei. Czy tak będzie naprawdę?


Co się zmieniło od czasu poprzedniego tomu? Poza tym, że sama fabuła poszła naprzód niewiele. A właściwie nic, jeśli nie liczyć wydawcy i odrobinę samego wydania (plus pewnych poprawionych drobiazgów w samym przekładzie). Jest więc zatem tak dobrze, jak było, zarówno pod względem świetnego scenariusz, jak i rysunków, których chyba nie da się nie chwalić. Kiedy „Azymut” zaczął się ukazywać w naszym kraju, był jedną z najciekawszych europejskich serii fantastycznych wówczas dostępnych. Obecnie na rynku mamy całe bogactwo podobnych tytułów, a jednak komiksy z tej serii wciąż pozostają w czołówce.


Akcja, przygody, humor, niebezpieczeństwa, twardzi faceci, piękne kobiety, świetnie skrojony świat, szczypta erotyki… A wszystko to ukazane za pomocą rysunków prostych, ale zachwycających. Bogactwo detali, rewelacyjna mimika bohaterów, genialny kolor i świetny klimat całości sprawiają, że „Azymut” dosłownie pochłania się na raz, a bardzo dobre wydanie znakomicie całość uzupełnia. Kto lubi dobre komiksy europejskie i fantastykę na konkretnym poziomie, niech poszuka wśród nowości całej tej serii. Na pewno się nie zawiedzie.

Komentarze