BATMAN
I KOBIETY
Tom King to scenarzysta, który
najlepiej czuje się w obyczajowych, bliskich zwykłemu człowiekowi, choć
przełamanych czymś fantastycznym opowieściach, czego najlepszym przykładem była
rewelacyjna seria „Vision”. „Batman” w jego wykonaniu to historia balansująca
na granicy szalonych akcji, wręcz przeładowanych odniesieniami do przeszłości
bohatera oraz spokojnych, jakże zwykłych, życiowych momentów. Te drugie
oczywiście wychodzą mu najlepiej – i o nich właśnie traktuje niniejszy tom,
otwierający nowy rozdział w życiu Człowieka Nietoperza.
Bruce Wayne się oświadczył! Milioner
i playboy, którego nie mogła usidlić żadna kobieta swoje serce oddał Selinie
Kyle, a ta zgodziła się przyjąć jego oświadczyny! Co może jednak wyniknąć ze
związku superbohatera i złodziejki? Nad tym, pod nieobecność Człowiek
Nietoperza, zastanawiają się jego pomocnicy, którzy o całej sprawie dowiadują
się od Alfreda. Jak mogło do tego dojść? Kto „zawinił”? I przede wszystkim do
czego to wszystko doprowadzi?
Tymczasem Batman w towarzystwie
Seliny przemierza spaloną słońcem pustynię, w drodze do Khdym, miasta odciętego
przez członków Ligi Sprawiedliwości do którego nikt nie ma wstępu: ani ci
dobrzy, ani ci źli. Wszystko by dotrzeć do znajdującej się w nim swej dawnej
ukochanej, matki jego syna, Talii, która jest jednocześnie córką jednego z jego
największych wrogów, Ra’sa. Po co jednak chcą się z nią spotkać?
Dobry to odcinek „Batmana”, oj
dobry. Złożony z kilku krótszych opowieści, w których dostajemy nawet
sympatyczną historię wspólnej randki, na którą wybrali się Batman, Superman,
Selina i Lois. Randki, warto podkreślić, na super
hero night, gdzie wszyscy musieli wdziać superbohaterskie kostiumy. I
właśnie ta opowiastka najlepiej określa zawartość tego tomu. Mamy tu akcję,
mamy walki, niebezpieczeństwa i popisy niezwykłej sprawności naszych bohaterów,
ale przede wszystkim są to po prostu komiksy o związkach i kobietach ważnych
dla obu naszych herosów. I to mnie kupuje bardziej, niż równające z ziemią całe
miasta walki, gdzie może i zagrożony jest wszechświat, ale brak w nich tych
emocji i siły, które mają elementy, z jakimi czytelnik się identyfikuje. A czy
jest coś, z czym bardziej możemy się identyfikować niż miłość i związki?
„Batman: Zaręczeni” to jednak nie
tani romans, a naprawdę udana rzecz, która bazując na wykorzystywanym od lat
pomyśle związku Bruce’a i Seliny, wprowadza go na nowy, wyższy poziom. Co z
tego wyniknie, nie będę Wam zdradzał, ostateczne rozwiązanie tej kwestii pojawi
się dopiero w planowanym na wrzesień tego roku pokaźne pogrubionym tomie
siódmym, ale powie jednom: warto jest po ten album sięgnąć. Po pozostałe
zresztą też, bo to kawał dobrego, świetnie narysowanego (ilustracje są mroczne
i realistyczne) komiksu środka, który czyta się z dużą przyjemnością.
Kto lubi Człowieka Nietoperza, po
prostu nie może przegapić tego tomu. To rzecz ważna, ale i, jak już chyba Was
przekonałem, dobra.
Komentarze
Prześlij komentarz