KONIEC
POŚRÓD TRAW
Finał „Grass Kings” nadszedł
wielkimi krokami. Seria, choć krótka, okazała się jednak intensywnym i bardzo
przyjemnym doświadczeniem. Całość może i nie ustrzegła się drobnych błędów, ale
za to urzekła klimatem, wykonaniem i prostym, ale jakże chwytliwym pomysłem na
akcję. Teraz, po ostatnim tomie, śmiało mogę powiedzieć, że jestem
usatysfakcjonowany i nie żałuję ani chwili czasu spędzonego w Królestwie Traw.
Zaczęło się lata temu na styku
dwóch pokoleń. Hubert Sr. został wówczas szeryfem Cargill, jego zastępcą zaś
stał się jego syn. I to wtedy w mieście wypłynęło pierwsze ciało. Niestety
zwłoki nie były jednorazowym wypadkiem, a zapowiedzią. Ginęły kolejne osoby,
nikt nie wątpił, że oto pojawił się seryjny morderca, a jego działania dotknęły
także okoliczne miasta – Raven i, oczywiście, Królestwo Traw. Sama sprawa, jak
i metody radzenia sobie z nią poróżniły ojca i syna, poróżniły też mieszkańców
i same miasta….
… a teraz paranoja trwa. Spirala
szaleństwa i przemocy nakręca się coraz bardziej, a działania ludzi prowadzą do
coraz poważniejszych konsekwencji. Gdy niektórzy szykują się na wojnę z
federalnymi i starają się zaangażować do działania bogacza, który nie chciałby
kontaktów z władzą, a który mógłby dostarczyć im broń, inni zmagają się z
problemami osobistymi. Gdy kulminacja wydarzeń zbliża się wielkimi krokami,
trzej bracia będą musieli połączyć siły i zawalczyć o to, co jest dla nich
ważne. Co jednak wyniknie z tego wszystkiego? Kto przeżyje a kto zginie? Kto
jest mordercą? I jakie jeszcze sekrety skrywają Królestwo Traw i jego
mieszkańcy?
„Grass Kings” to nie tyle komiks,
co dobrze przemyślany, świetnie skrojony jednosezonowy serial zamknięty w
formie graficznej opowieści. Poszczególne rozdziały skonstruowane jak epizody
telewizyjnej produkcji, galeria wyrazistych bohaterów, małomiasteczkowa
społeczność, tajemnice, klimat, akcja… Gdyby Stephen King miał napisać stricte sensacyjną
opowieść w odcinkach, pewnie tak właśnie by wyglądała. Zresztą to gotowy
materiał na tego typu produkcję, którego nawet nie trzeba by było wiele
przerabiać. Tu nawet dialogi doskonale nadają się pod adaptację, a gdyby tak
zebrać dobrą obsadę…
Ale wróćmy do komiksu. Fabularnie
to kawał dobrego dreszczowca akcji, ale jak na podobną opowieść przystało,
najważniejszy w nim – obok zagadek – jest klimat. A ten w dużej mierze spoczywa
na szacie graficznej. Na szczęście artyście udało się zbudować doskonały
nastrój, choć w większości plansze są jasne, pełne pastelowych barw i
delikatności. A jednak kryje się w tym mrok, napięcie i znakomite oddanie
scenariusza – tak znakomite, że szata graficzna wypada jeszcze lepiej niż
fabuła.
Komentarze
Prześlij komentarz