Monstrrrualna erudycja: Śmiertelne choroby - Nick Arnold (ilustracje: Tony De Saulles)

ŚMIERTELNIE ZABAWNIE


Trzeci z czterech wydanych w sierpniu tomów „Monstrrrualnej erudycji” z miejsca atakuje nas poważną – by nie rzec śmiertelnie poważną – tematyką. „Śmiertelne choroby”, bo o nich mowa, to kolejne bardzo udane dzieło, które wyszło spod ręki Nicka Arnolda. W odróżnieniu od poprzednich, czeka tu na Was więcej obrzydliwości i osobliwości, ale jednocześnie pojawia się też więcej interesującej wiedzy, która zaskoczy zarówno dzieci, młodzież jak i dorosłych – i wszystkim zafunduje tak samo świetną zabawę, po której inaczej spojrzycie na dolegliwości i otaczający Was świat.


A zatem po kolei. Tradycyjnie na początek przyjrzyjmy się, co konkretnie czeka Was na stronach tej książeczki. Zdradzać wszystkiego nie zamierzam, ale warto wiedzieć kilka rzeczy, zanim sięgniecie po lekturę. A zatem poznacie tutaj lekarzy, którzy umarli od chorób, jakie badali oraz takiego, który zabił kolegę po fachu, bo sprzeczali się o chorobę właśnie. Dowiecie się też po co pewna pielęgniarka piła efekty biegunki z nocników pacjentów i czym to się dla niej skończyło, kto karmił bakterie oczami i dlaczego skóra pacjentów chorych na cholerę sinieje. To oczywiście jedynie fragment wiedzy, jaka czeka na Was w tym tomie, a zatem nie zwlekajcie tylko do lektury! Przy tym, co przeczytacie w tym tomiku, nawet męskie przeziębienie będzie wydawać się niewinną igraszką…


Po raz pierwszy o książkach tego typu usłyszałem a właściwie przeczytałem w dzieciństwie, na łamach magazynu „Kaczor Donald”. Długo minęło zanim ostatecznie trafiły w moje ręce, ale mam do nich wielki sentyment, więc kiedy Egmont zaczął wznawiać najpierw „Strrraszną historię”, a teraz „Monstrrrualną erudycję”, chętnie sięgam po każde z nich. I wciąż doskonale bawię się – równie dobrze, jak przed laty – i nieraz jestem faktami serwowanymi mi przez autorów zaskoczony. A to dowodzi tylko, o ile więcej wiedzy wchłoną najmłodsi.


Oczywiście nie jest to pozycja stricte naukowa. Przede wszystkim ma dostarczyć dzieciom świetnej rozrywki w stylu, jaki im najbardziej odpowiada – niegrzecznej, nieco makabrycznej, czasem serwującej obrzydliwe ciekawostki, zawsze jednak dostosowanej do wieku odbiorcy. Dzięki temu przekazywane fakty są łatwo przyswajane, a młody czytelnik ma ochotę na więcej, co przekłada się na poszerzanie wiedzy, a o to przecież chodzi.


Sympatyczne, cartoonowe ilustracje doskonale uzupełniają całość (dzięki temu dostajemy zabawne humoreski i dowcipne komiksowe wstawki), a ładne wydanie sprawia, że poszczególne tomiki, jak i cała seria bardzo sympatycznie prezentują się na półce. Jeśli podobały się Wam książki z cyklu „Strrraszna historia”, także „Monstrrrualna erudycja” to propozycja dla Was. Ja ze swej strony polecam gorąco i czekam na kolejne odsłony.


A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze