NOWA
OSOBLIWA TRYLOGIA
Kiedy w roku 2015 ukazała się
powieść „Biblioteka dusz”, wszyscy sądzili, że to już koniec opowieści o
ymbrynkach i niezwykłych dzieciach. Wydana rok później książka „Baśnie
osobliwe”, dodatek do całości, zdawała się jedynie potwierdzać ten fakt. Ale
teraz Ransom Riggs powraca z czwartą powieścią o przygodach Jacoba, pani Peregrine
i innych postaci i robi to w dobrym stylu. Jeśli więc podobały się Wam
poprzednie odsłony cyklu, będziecie z „Mapy dni” bardzo zadowoleni.
Wielkie zagrożenie, które zawisło
nad osobliwym światem zostało pokonane. Jacob może w końcu wrócić do domu i
spokojnego życia. Na Florydę nie przybywa jednak sam: towarzyszą mu zarówno
pani Peregrine, Emma (oczywiście), jak i resztą niezwykłej ferajny. Wszyscy
próbują odnaleźć się w tej rzeczywistości, nie wyróżniać i wieść jak
najbardziej spokojne życie, ale czy im się to uda? Wydaje się, że tak, że
normalność jest dla nich wszystkich na wyciągnięcie ręki, ale do czasu…
Wszystko zmienia się w dniu, kiedy
odnajdują schron należący do dziadka Jacoba. Co kryje? To odkrycie może stanowić
nie lada problem. Bohaterowie trafiają bowiem do nowego osobliwego świata,
gdzie nic nie jest takim, jak sądzili. Myśleli, że na osobliwościach jednak się
znają, ale się mylili. Co ich tam czeka? I jak sobie poradzą?
Jaki jest ten tom, chyba nie muszę
mówić nikomu, kto czytał choćby jeden z poprzednich. Jeśli jednak nie mieliście
tej okazji i nie znacie całości – albo znacie jedynie z niezłej adaptacji
filmowej – musicie wiedzieć parę rzeczy. Na początek warto zaznaczyć, że całość
jest naprawdę nieźle wykonana. Riggs powieść napisał bowiem prosto, lekko i
przyjemnie. Na dodatek umie wprowadzić dobry zwrot akcji, zaserwować nam sporo
popisów wyobraźni i zbudować całkiem udany klimat. Za ten jednak odpowiadają
głównie uzupełniające całość zdjęcia, stanowiące jeden z najciekawszych
elementów serii.
Co to są za fotografie? Stare, to
przede wszystkim. W pierwszych tomach autor, inspirując się retro zdjęciami
przedstawiającymi najróżniejsze niezwykłości, serwował nam przede wszystkim
wszelkiej maści dziwy. Tych już chyba zabrakło, bo w tym tomie jest ich
stosunkowo niewiele, mamy za to całkiem solidną dawkę nastrojowych fotek sprzed
lat. Są wśród nich takie, spełniające założenia znane z początkowych tomów, ale
królują te zwyczajne. Co wcale nie jest in minus, bo też mają swój urok. Warto
przy okazji nadmienić pewną zmianę: tym razem pojawiają się zdjęcia kolorowe (i
to wcale nie sporadycznie) a także grafiki.
W skrócie: jak zawsze warto. Może i
Riggs nie wykorzystał w pełni (zarówno w serii, jak i w tym tomie) potencjału
tematu i nie poszedł bardziej w kierunku czystej grozy, niemniej jak na young
adult wyszło mu naprawdę dobre dzieło. Mam tylko nadzieję, że kolejne tomy
rozpoczętej „Mapą dni” nowej trylogii będą równie udane.
Komentarze
Prześlij komentarz