FIBI
I JEDNOROŻEC POWRACAJĄ
Pierwszy tom serii „Fibi i
jednorożec” okazał się całkiem niezłą rozrywką. Z jednej strony mocno naiwną i
operującą schematami (zakochany w sobie jednorożec…), które jakoś do mnie nie
przemawiały, z drugiej zaskakująco zabawną i momentami jakże trafną, jeśli
chodzi o satyrę. Po część drugą, sięgnąłem więc z ochotą. Tym bardziej, że ten
album został nagrodzony PNBA Book Award. I nie żałuję. Nadal co prawda opowieść
ta nie do końca mnie kupuje – a wychodzę z założenia, że dobre opowieści dla
dzieci są ponadczasowe, a przede wszystkim ponad podziałami wiekowymi i
płciowymi – jednak bawię się dobrze i muszę stwierdzić, że najmłodsi z
pewnością bawić się będą jeszcze lepiej.
Główną bohaterką serii jest mała,
ale obdarzona jakże wielką wyobraźnią Fibi, dziewczynka chodząca do czwartej
klasy. Jak się chyba możecie domyślić, Fibi nie jest takim zwyczajnym
dzieckiem, jak to by się wydawało. Wychowywana przez rodziców nerdów, w szkole
może pochwalić się opinią dziwaczki i… brakiem przyjaciół. Ale jej życie
zmieniło się pewnego dnia, kiedy dziewczynka spotykała w lesie… jednorożca. Nie
dość, że takiego prawdziwego, z legend, to jeszcze rodzaju żeńskiego, a te są
przecież niezwykle rzadkie. Jakby tego wszystkiego było mało, Marigold, bo tak
miało na imię to stworzenie, władało jakże potężną magią i potrafiło spełniać
życzenia! Ale miało też swoje wady, a największą z nich był fakt, że… kochało
samą siebie. I to do tego stopnia, że gdy tylko dostrzegła gdzieś swoje
odbicie, zapominała dosłownie o całym świecie.
Teraz obie są przyjaciółkami i
wspólnie spędzają czas. A w ich życiu dzieje się dużo. Konkurs gramatyki?
Proszę bardzo! Casting do szkolnego przedstawienia? Oczywiście! Ale to nie
koniec, bo wkrótce nadchodzi czas by Marigold zabrała Fibi do niezwykłej
krainy, z której sama pochodzi, gdzie na dziewczynkę czeka spotkanie z innymi
jednorożcami!
„Fibi i jednorożec”, to zainspirowana
cyklami tapiserii „Dama z jednorożcem” i „Polowanie na jednorożca” oraz
animacją „Ostatni jednorożec” seria, która na rynku jest już obecna od siedmiu
lat. Jej autor(k)a zapoczątkował(a) ją jako internetowe paski komiksowe,
utrzymując w formie typowej dla komiksu prasowego. I w końcu cykl został
dostrzeżony, trafił do gazet, a potem doczekał się wydań albumowych. I tymi
ostatnimi mogą cieszyć się czytelnicy z Polski.
A cieszyć jest się czym, jeśli
macie po kilka lat i lubicie kolorowe, lekkie i sympatyczne opowieści. Całość
jest prosta, posiada odpowiednie przesłanie, słodki, pełen uroku klimat i
odpowiednią cartoonową szatę graficzną. Ale i starsi czytelnicy, jeśli zechcą w
tym pogrzebać, znajdą coś dla siebie. Choćby momentami gorzką i trafną – czyli
to, co najbardziej do mnie przemówiło. Całość może także pochwalić się naprawdę
znakomitym wydaniem. Format jest mniejszy, niż w przypadku pozostałych tytułów
z linii „Komiksy są super”, ale za to całość ma zdecydowanie więcej stron.
Reszta – papier kredowy, sztywna, ale nie twarda okładka – pozostały bez zmian.
Komu podobał się poprzedni tom albo
po prostu szuka niezłego komiksu dla młodych, nie zawiedzie się, sięgając po
„Fibi i jednorożca”. To dobra seria, nie idealna, ale i nie rozczarowująca. I
naprawdę przyjemnie się ją czyta.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz