UCZEŃ PRZERÓSŁ MISTRZA
Kiedy pamięta się czasy, gdy
„Kaczor Donald” był tygodnikiem i pełno w nim było wspaniałych prezentów,
„Gigant” kosztował 5zł i ukazywał się co miesiąc, a wszelkiej maści wydań
specjalnych nie brakowało, trudno mówić, że kończący się właśnie rok był
najlepszym w dziejach dla miłośników disnejowskich Kaczek. Trzeba jednak
powiedzieć, że i tak minione dwanaście miesięcy było nadzwyczaj udane: premiera
tysięcznego numeru „KD”, kolejne tomy „Kaczogrodu” Carla Barksa, kilka
ciekawych pozycji z „Gigantem” w tytule… A teraz, na zakończenie roku, w sam
raz na Gwiazdkę, startuje kolejna kolekcja – „Wujek Sknerus i Kaczor Donald”
niezapomnianego Dona Rosy. Jeśli więc regularnie sięgacie po dzieła Barksa, nie
mam dla Was innej rady, jak ta, byście koniecznie sięgnęli także po te dzieła,
bo są co najmniej równie dobre, jak „Kaczogród”.
Najbogatszy Kaczor świata, Sknerus
McKwacz, jego pechowy i fajtłapowaty siostrzeniec Donald, siostrzeńcy Donalda i
pozostali bohaterowie kochają przygody i jak nikt potrafią pakować się w
szalone i dziwaczne tarapaty. Ale czego innego spodziewać się po wiecznie
skąpym i łasym na skarby kaczorze, który swoich bliskich zabiera w podróże po
całym świecie, by odkryć to, co cennego do odkrycia jeszcze zostało?
W tym tomie Sknerus i Forsant
zaczną wyścig o to, kto znajdzie większy skarb. Celem jest inkaskie złoto, ale
czy zwycięstwo w ogóle jest możliwe? Potem w ręce braci Be wpada najnowsza
technologia, która może umożliwić im wykradniecie złota Sknerusa. Czy tym razem
w końcu im się uda? Wreszcie na najbogatszego kaczora świata czeka
sentymentalna podróż. Gdy postanawia wyruszyć do Klondike, by odnaleźć utracone
przed laty sanie i ich ładunek, nie ma jeszcze pojęcia, jak bardzo jego
przeszłość wciąż jest żywa… A to tylko część tego, co tutaj znajdziecie!
Rosie udało się to, co udaje się
rzadko komu – wziął postacie, pomysły i schematy, które już wcześniej wydawały
się doskonałe i wyniósł je na wyżyny, o jakich nikt przed nim nawet nie marzył. Korzystając z bogatego
dorobku dzieł Carla Barksa (człowieka, który wymyślił m.in. Sknerusa McKwacza,
ukochaną postać Rosy) i kontynuując niejednokrotnie jego historie, dodał im
realizmu, wielkiej mocy i momentami iście epickiego zacięcia. Co ważniejsze
jednak, uczynił je jeszcze dojrzalszymi i odważniejszymi. W tym tomie jeszcze
tak bardzo tego nie widać, bo zebrane tu komiksy pochodzą z samych początków
jego twórczości – choć np. „Ostatnia podróż do Dawson” to przepiękne dzieło,
które wzrusza i urzeka także, jako hołd dla Barksa i Sknerusa – ale widać tu
już zapowiedź tego, co wkrótce nadejdzie. Póki co jednak i tak czytelnicy
świetnie się bawią, śmieją, czegoś uczą i dają porwać niezwykłym historiom. A
wszystkie one zostały wspaniale zilustrowane, zadziwiająco realistycznie jak na
dzieło z Kaczkami i uzupełnione o niezły nowy kolor.
A jak całość wypada edytorsko? Po
prostu rewelacyjnie. Świetny papier, znakomity przekład, twarda oprawa,
dodatki, w tym teksty i grafiki Rosy – wszystko, co wcześniej mogliście czytać
w tomie „Kaczogród: Don Rosa”, ale poprawione i uzupełnione o nowe rzeczy… Po
prostu super. Nieważne ile lat macie na karku, czy dopiero nauczyliście się
czytać, czy może sądzicie, że w Waszym wieku czytać już nie wypada, bo i wzrok
nie ten, i sił już brak – każdy znajdzie tu coś dla siebie, a z każdą kolejną
lekturą odkrywać będzie coraz to nowe rzeczy, tak w scenariuszach, jak i w
cudowanie oddanych kadrach, w których króluje mnogość detali i humor
sytuacyjno-obrazkowy. Polecam gorąco, bo jak dla mnie Rosa przerósł nawet
swojego mistrza, Barksa.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz