Przyjaciel człowieka - Andrzej Pilipiuk

CZTERY STRONY PILIPIUKA


Pilipiuk atakuje nas nowym zbiorem opowiadań – chociaż należałoby raczej powiedzieć ze zbiorem nowel (opowiadaniem można tu jedynie nazwać tekst „Inne możliwości”) – w których powraca do postaci Skórzewskiego i Storma. Jednocześnie serwuje nam kawał niezłej, różnorodnej fantastyki. Rozrywkowej, nie szukającej większej głębi i ambicji, ale udanej, przyzwoicie napisanej i oferującej momenty, które przypominają dlaczego Pilipiuk jest tak popularny.


Jeśli jeszcze ich nie znacie, pora byście to zmienili. Doktor Paweł Skórzewski to żyjący na przełomie XIX i XX wieku lekarz, podróżnik i badacz, który nie ogranicza się do jednej tylko dziedziny, a tym bardziej nie jest bezbronnym starszym panem. W swojej karierze mierzył się z najróżniejszymi zagrożeniami, nie tylko z naszego świata, a teraz czeka go m.in. wyprawa  do Wenecji i dołączenie do nazistowskiej ekspedycji naukowej! Co może z tego wyniknąć?

Robert Storm to handlarz starzyzną. Tam, gdzie inni nie dostrzegają nic wartościowego, on potrafi wypatrzyć najprawdziwsze skarby. I potrafi także pakować się w najróżniejsze tarapaty, bo jako wieczny chłopiec z detektywistycznymi zdolnościami (oczywiście do zagadek historycznych), często mierzy się z tym, co zapomniane.


Większość tej książki, bo oba najdłuższe teksty (łącznie liczące jakieś 260 stron z 375-stronicowego zbioru) zabierają nas w podróż w czasie do lat 30. i 40. XX wieku, ale Pilipiuk daleki jest od ograniczania się tylko do tego. W specyficznym (choć chyba najsłabszym tekście), jakim jest tytułowy „Przyjaciel człowieka”, przenosi nas do postapokaliptycznej Warszawy, a w „Innych możliwościach” czeka na nas osadzony we współczesnych realiach tekst o historycznym śledztwie. Wszystkie opowiadania są udane, jedne mniej, inne bardziej, jak to w takich przypadkach bywa, ale nigdy schodzą poniżej pewnego, całkiem przyzwoitego, czasem naprawdę dobrego poziomu.


Bo prawda jest taka, że choć Pilipiuk nazywany jest Wielkim Grafomanem (głównie przez siebie samego), poważnymi tekstami, z jakimi tu mamy do czynienia, pokazuje, że potrafi pisać – i wymyślać intrygujące opowieści, dalekie od zwyczajowych dla niego humoresek z Wedrowyczem. Oczywiście owa powaga nie jest ciężka, bo króluje w nich lekkości, a jednocześnie nie brak też humoru (choćby kojarzące się z serialem „Dr. House” sceny, gdy bohater „konsultuje się” z gumową lalka, bo musi mieć słuchacza). Co prawda nie znajdziemy tutaj niczego odkrywczego, widać to zresztą już po powyższym, ale Pilipiuk bawi się swoimi historiami, a czytelnicy bawią się wraz z nim.


W skrócie, jeśli lubicie Pilipiuka albo rodzimą fantastykę, po „Przyjaciela człowieka” śmiało możecie sięgnąć. To kolejna udana lektura dla miłośników sf, grozy i przygody, dobrze napisana i na dodatek zilustrowana w znakomity, realistyczny i przyjemny dla oka sposób. Nic więcej chyba dodawać już nie trzeba.

Komentarze