Avengers #4: I wojna Kanga - Mark Waid, Mike del Mundo

WALKA Z CZASEM


Po wydarzeniach „II wojny domowej”, które wstrząsnęły superbohaterskim światem, Avengers powracają  do „codziennych” problemów. Co to właściwie oznacza? Kolejne zagrożenia, dynamiczne walki i… przetasowania. A wszystko to w jeszcze jednym dobrym albumie, który czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Może i bezrefleksyjnie, ale za to naprawdę dobrze się przy tym bawiąc.


Druga wojna domowa podzieliła świat bohaterów i choć się skończyła, podziały nie zniknęły. Wręcz przeciwnie. Młodzi herosi, rozczarowani starszymi kolegami po fachu, nie mogą dłużej pozostać w Avengers. Nova, Ms Marvel i Miles Morales odchodzą z drużyny i już samo to byłoby dużym ciosem. Prawdziwy problem pojawi się, kiedy Avengers będą musieli stawić czoła Kangowi, potężnemu, podróżującemu w czasie przeciwnikowi. Zagrożeni są bohaterowie z różnych epok, sytuacja jest trudna, a osłabiony skład sam nie da sobie rady…


„Avengers” Marka Waida zasadniczo różnią się od przygód bohaterów tej grupy pisanych wcześniej przez Hickmana. Poprzedni scenarzysta od początku stawiał na jedną, wielką, epicką opowieść, w której nie było miejsca na humor (nawet żarty Spider-Mana wydawały się bardziej wysilone, niż kiedykolwiek wcześniej). Waid idzie inną drogą. Wracając do początków istnienia Avengersów, bierze na warsztat niepasujący do siebie skład grupy i dawnych wrogów, w większości jakże niedoświadczonej, i próbuje ich ze sobą dotrzeć w niezależnych dość historiach. Co prawda niby już jakiś czas temu członkowie znaleźli swoje miejsce, ale jak widać po powyższym opisie, sytuacja w ekipie jest dynamiczna.


I taki jest też ten komiks. Dynamiczny lekki, porosty, przyjemny w odbiorze i ciekawie eksplorujący temat epickich starć i podroży w czasie. Na czytelników czeka tu dużo akcji, sporo walk, kilka naprawdę interesujących scen i dobre, szybkie tempo, zrównoważone spokojniejszymi momentami. Miłośnicy Marvelowskich eventów i epickich historii w klimatach kinowych hitów będą z całości bardzo zadowoleni, bo to kawał udanej rozrywki, która wciąga i chociaż nie ma w niej głębi, komiksy tu zebrane nie zawodzą i nie nudzą.


Efekt finalny jest zatem interesujący i nawet jeśli nie ma w sobie wielkości fabuł poprzedniego scenarzysty, warto jest po „I wojnę Kanga” sięgnąć i śledzić tę serię. Jednocześnie ten tom to udana kontynuacja wcześniejszych przygód, jak i rzecz atrakcyjna dla zupełnie nowych czytelników. Nieźle zilustrowana – grafiki del Mundo nie do końca mnie kupują, ale mają swoje dobre strony – i dostarczająca sympatycznej, widowiskowej rozrywki. 

Komentarze