KONIEC
POCZĄTKÓW USAGIEGO
W końcu polscy czytelnicy się doczekali! Jakiś czas
temu wydawnictwo Egmont zaczęło wydawać zbiorcze edycje „Usagi Yojimbo Saga”. Rzecz
w tym, że choć świetne, był to tomy zbierające albumy wydawane przez Dark Horse
Comics czyli od 8 wzwyż. Potem jednak wydawca zaczął uzupełniać całość o części
opublikowane przed laty przez Fantagraphics (a w Polsce przez Mandragorę) i
wreszcie dostajemy drugi i ostatni tom z tymi właśnie historiami. I jest to po
prostu kolejny świetny tom przygód uszatego samuraja, a co ważne znajdziecie w
nim część zatytułowaną „Kręgi”, umieszczoną przez magazyn „Wizard” na 44.
miejscy listy 100 najlepszych powieści graficznych wszech czasów.
Akcja serii dzieje się w siedemnastym wieku. Miyamoto
Usagi to samuraj, który w jednej z bitew wojen domowych, jakie rozdarły
Japonię, utracił swojego pana. Od tamtej pory przemierza kraj walcząc ze złymi
ludźmi, starając się doskonalić swoje zdolności i imając wszelkich zajęć. Gdzie
teraz rzuci go los? Usagi wraca w końcu do rodzinnej wioski, by przekonać się
na własnej skórze, że to już nie to samo miejsce, które niegdyś znał. Na jego
drodze pojawia się złodziejka Kitusne, która doskonale potrafi wykorzystać swój
urok, a on sam ma w końcu okazję poznać przeszłość Gena. To oczywiście tylko część
tego, co na niego czeka. Na swej drodze spotyka ducha samuraja, który popełnił
seppuku, bierze udział w święcie latawców, znów natrafia na demona, którego
włócznia odbiera dusze, poznaje los swojej ukochanej z dzieciństwa, odkrywa że sam
ma potomka i… wiele, wiele więcej.
Pierwszy tom cyklu „Usagi Yojimbo: Początek”
zawierał komiksy, w których styl Stana Sakaia nie był jeszcze w pełni
ukształtowany. Autor szukał, eksperymentował, doskonalił się i to było widać,
chociaż jednocześnie poziom jego historii był równie wysoki, co w późniejszych
zeszytach. W tomie drugim kreska artysty okrzepła, fabuły stały się bardziej
spójne, a jednocześnie widać tu wiele zabawy także konwencją (już tytuł jednego
z albumów – „Samotny Kozioł i koziołek” - nawiązuje do serii „Samotny wilki szczenię”,
jednej z najważniejszych mang wydanych na amerykańskim rynku, na której w swoich
pracach wzorował się chociażby Frank Miller, wielki propagator azjatyckich
klimatów w komiksach, który potem stworzył okładki do amerykańskiej edycji tej
mangi).
Jednocześnie dostajemy tu po prostu kawał
sympatycznego komiksu samurajskiego, pełnego przygód, humoru, akcji i ciekawostek
historycznych. Azjatyckie legendy spotykają się tu z typowo mangową opowieścią,
w której nie brak miłości, dziwnych istot i zagrożeń. A wszystko to bardzo
przyjemnie zilustrowane, w sposób prosty, cartoonowa, czarnobiały, ale miły dla
oka. Owszem, „Usagi Yojimbo” nie jest serią tak wybitną, jak można by się
spodziewać po uznaniu, jakim się cieszy – przynajmniej nie z perspektywy
czytelnika przywykłego do mangi (Japończycy takie rzeczy robią lepiej, ale że „Usagi”
to dzieło Amerykanina japońskiego pochodzenia, na rynku USA stanowi swoisty
ewenement i to zapewne przesądziło), niemniej komiksy o uszatym samuraju warte
są poznania. To w końcu kawał przyzwoitej opowieści przygodowo-fantastycznej, konsekwentnie
snutej na przestrzeni niezliczonych zeszytów, gdzie postacie i wątki przenikają
się niejednokrotnie, ale jednocześnie na tyle samodzielnej, by każdy mógł
sięgnąć po dowolny tom i dobrze się bawić. Dlatego zachęcam Was do poszukania
tego tomu wśród nowości. A jak będzie Wam mało, zbiorcza edycja liczy już sześć
części, jeszcze więcej mamy wcześniejszego albumowego wydania, a przed nami już
kolejne, na pewno więc lektur Wam nie zabraknie.
Komentarze
Prześlij komentarz