KOCIOŁEK
PEŁEN ZABAWY
Przygody Asteriksa to nie tylko komiksy i filmy,
ale także coś, co można nazwać ilustrowanymi książeczkami. I „Jak Obeliks wpadłdo kociołka druida, kiedy był mały” to właśnie tego typu publikacja, stanowiąca
połączenie tekstu Goscinnego i ilustracji Uderzo. Co prawda nie jest ona tak
znana, jak inne tego typu dzieło, czyli „Dwanaście prac Asteriksa”, jednak w
niczym mu nie ustępuje, a wręcz stanowi najlepszą taką publikację w karierze
całej serii.
Fabuła tomu jest prosta. Historia cofa nas w czasie
do okresu, kiedy Asteriks i Obeliks byli dziećmi i chodzili do szkoły. Śledząc
ich losy, dowiadujemy się jak wyglądało wówczas życie w galijskiej wiosce, jak
zmieniły się od tego czasu doskonale znane nam postacie i – co najważniejsze –
jak to się stało, że Obeliks wpadł do kociołka z magicznym wywarem, co
odmieniło na zawsze całego jego późniejsze życie…
Album „Dwanaście prac Asteriksa”, który był nie
kolejnym komiksem, a połączeniem tekstu i ilustracji i wydawał się być jedynym
tego typu odejściem od zwyczajowego schematu. Goscinny swego czasu stworzył
bowiem film o takim tytule, jednak nie był on oparty na żadnym z jego
dotychczasowych scenariuszy do serii. Ponieważ kinowa produkcja została dobrze
przyjęta, postanowiono w końcu przenieść ją na strony ilustrowanej książki,
która grubością i formatem odpowiadała innym albumom „Asteriksa”. Ale
jednocześnie w 1965 oku Goscinny na potrzeby magazynu „Pilote” do numeru
poświęconego epoce galo-rzymskiej, stworzył utrzymany w tej tematyce tekst, w
którym postanowił odpowiedzieć w końcu na pytanie, jak to się stało, że Obeliks
wpadł w dzieciństwie do kociołka z magicznym wywarem. Całość trzema niewielkimi
rysunkami zilustrował Albert Uderzo, a bohaterowie zostali odmłodzeni do wieku
mniej więcej sześciu lat – bo od tylu ukazywała się seria. Dopiero lata potem
Uderzo postanowił stworzyć nowe grafiki do tego dzieła i przywrócić je dla
kolejnych pokoleń czytelników, jako pełnoprawny album.
I teraz Egmont po raz kolejny wznowił go i fakt ten
cieszy. Owszem, nie jest to komiks, a to właśnie one zawsze lepiej wychodziły
autorom, niż ilustrowane opowieści, ale i tak jest to świetna rzecz. Dla mnie
osobiście lepsza nawet od „Dwunastu prac Asteriksa”, choćby dlatego, że
dopowiada ważny epizod losów naszych bohaterów. Gościnny serwuje nam tu prostą,
ale zabawną i pouczającą opowiastkę, z jakich słynął. Uderzo wszystko to
świetnie ilustruje i choć pod tym względem album jest prostszy, niż typowe
komiksy o Asteriksie, grafiki artysty jak zwykle urzekają i są bardzo przyjemne
dla oka. Do tego dochodzi dobre wydanie, które jak zawsze warto jest docenić.
I nie pozostaje mi nic innego, jak polecić ten
album Waszej uwadze. Oczywiście jeśli jeszcze jakimś cudem go nie znacie. To
świetna rozrywka dla całej rodziny, znakomite uzupełnienie nieśmiertelnego
cyklu i dobry tom na rozpoczęcie swojej przygody z nim. Dobrze, że znów pojawił
się wśród wydawniczych nowości.
Komentarze
Prześlij komentarz