Globalne pasmo – Warren Ellis, Brian Wood, David Lloyd, Simon Bisley, Lee Bermejo, Steve Dillon, Chris Sprouse, Gene Ha, Glenn Fabry, Garry Leach, Roy Martinez, Jon J. Muth, Tomm Coker, Jason Pearson

GDY „MILLENIUM” SPOTKAŁO „PLANETARY”


Warren Ellis to znakomity scenarzysta komiksowy, który potrafi jednak także i zawieść. Stworzył w końcu zarówno tak rewelacyjne historie, jak „Planetary” czy „Transmetropolitan”, stworzył też te po prostu dobre w stylu „Authority” czy „Jamesa Bonda”, a wreszcie także kilka przeciętnych / niezłych, że wspomnę tylko o „Astonishing X-Men” tudzież książce „Wzorzec zbrodni”. A jak rzecz ma się z „Globalnym pasmem”? Trzeba przyznać, że to kawał bardzo dobrego komiksu, który każdemu obeznanemu w thrillerach i popkulturze pod pewnymi względami skojarzy się z sagą „Millenium”.


Poznajcie Globalne pasmo. Jak wskazuje nazwa, jest to agencja o ogólnoświatowym zasięgu, która zajmuje się ratowaniem ludzi. Przed czym? Przed wszystkim tym, co przerasta standardowe służby albo jest zbyt nietypowe, by ktokolwiek inny mógł się tym zająć. A wszystko to pod przywództwem tajemniczej Mirandy Zero. Jest ich ponad tysiąc, specjalizują się w najróżniejszych dziedzinach i są jedyną nadzieją ludzkości. Są deską ratunku i ostatnim bastionem. Ale jakie tajemnice skrywają?


„Globalne pasmo” to powrót Warrena Ellisa do tego, co wychodziło mu w karierze najlepiej i przyniosło mu największy rozgłos. A dokładniej powrót do klimatów retrofantatsyki, gdzie na polu przecięcia się superhero i thrillera spotyka się grupa postaci, które muszą podjąć się działania w konkretnej sytuacji. Widzieliśmy to w jego „Authority” (będzie niedługo zbiorcze wydanie), widzieliśmy też w „Planetary”. „Globalne pasmo” jest bliższe tej drugiej serii, bo też składa się z krótkich, zamkniętych opowieści połączonych w jedną całość. Ale Ellis idzie tu jeszcze dalej, zupełnie jakby chciał podsumować całą swoją twórczość, sięgając po dynamikę i elementy, jakich używał w cyklu „James Bond 007”, a nawet czerpie z innych dzieł – tu na pierwszy rzut oka najbardziej wyraźne są inspiracje postacią Lisbeth Salander z „Millenium”, chociaż Ellis jak zawsze mocno odwołuje się do szeroko rozumianej popkultury.


Na tym oczywiście nie koniec. Jak zawsze twórca ten serwuje nam sporo symboliki i puszczania oka, bawi się materią swojej opowieści i przede wszystkim dostarcza iście rewelacyjnej rozrywki, która pełna jest i akcji, i klimatu, i świetnych pomysłów, i dobrze nakreślonych postaci także. Bardzo ujmująca jest też szata graficzna, nad którą pracowali różni artyści, a wśród nich David Lloyd („V jak Vendetta”), Simon Bisley („Lobo”), Lee Bermejo („Joker” – i jednocześnie najlepsze ilustracje w całym albumie) czy Steve Dillon („Kaznodzieja”). Ich prace znakomicie ilustrują scenariusze Ellisa i przykuwają spojrzenie, gwarantując mnóstwo znakomitych grafik każdemu czytelnikowi spragnionemu rysowniczego talentu.


Wszystko wieńczy świetny kolor i równie znakomite wydanie, a jako całość rzecz jest absolutnie warta poznania. Być może i Ellis ma bardziej znane komiksy i być może wiele z nich jest lepsza, ale „Globalne pasmo” to doskonałe uzupełnienie wszystkich z nich i powrót świetnego artysty do doskonałej formy. Jednocześnie to też po prostu kawał świetnej opowieści graficznej dla dojrzałych czytelników, którzy szukają niebanalnych treści. Nic dziwnego, że tytuł ten dostał nominację do nagrody Eisnera za najlepszą zamkniętą serię, a nawet doczekał się pilotażowego odcinka serialu, który co prawda nie przerodził się w pełnometrażową produkcję telewizyjną (choć wciąż są plany na podobną adaptację), ale zyskał uznanie, gdy wyciekł do internetu.

Komentarze