SZAŁ
KONTROWERSJI
Odkąd w dzieciństwie podejrzałem kilka odcinków
serialu „Z archiwum X”, jestem fanem horrorów. A odkąd we wczesnym wieku
nastoletnim zacząłem niemal nałogowo oglądać slashery, właśnie ten gatunek
ukochałem sobie w szczególności. Nie ważne, że większość z nich to denne
fabularnie, kiczowate filmidła, które śmieszą, a nie straszą. Dla kilku
gatunkowych perełek, który zachwycają klimatem, kreatywnością i
nieoczywistością, a przy okazji oferują jakieś przesłanie, warto jednak poznać
ten gatunek. Nic więc dziwnego, że na książkę Carltona Mellicka III rzuciłem
się, nomen omen, jak szalona małpa. Fabuła, niczym klisza gatunkowa. Pisarstwo
zapowiadające się, niczym szczyt tandety rodem z „dzieł” Guya N. Smitha. Do
tego samo wydanie, niczym kiczowate publikacje z lat 90. XX wieku, często
wydawane przez niewielkie oficyny albo wręcz własnym sumptem. I co dostałem?
Dokładnie to, czego można się było spodziewać. Chociaż przez chwilę miałem
nadzieję na coś więcej.
„Małpi szał” przedstawia nam losy szóstki
nastolatków. Nastolatków popularnych i typowych do bólu, którzy wyjeżdżają do
chatki w górach, gdzie liczą na seks, alkohol, seks, imprezy, seks i jeszcze
trochę seksu. To ma być idealny czas na odludziu. Czas zabawy i szaleństwa. Ale
zaczyna się masakra, bo na naszych idiotycznych dzieciaków czeka zmutowane coś,
czego nie da się zabić, ale co zabija bez trudu każdego, kogo chce…
Po co w wieku kilkunastu lat z namiętnością ogląda
się slashery, backwood slashery, teen slash movie i wszystkich innych
reprezentantów tego gatunku? Dla mocnych wrażeń? Też, ale przede wszystkim dla
erotyki, bo tego chcą nastoletni odbiorcy. Tego pragną, o tym myślą, kiedy
burza hormonów zabija w nich wszystkie inne idee. Z tego samego powodu sięga
się też po takie książki. Ale po co sięgać po dzieło w stylu „Małpiego szału”,
kiedy ma się trzydziestkę na karku, ceni się literaturę wyższą i ma dość
wszelkich książek stricte rozrywkowych? Z sentymentu. By jeszcze raz poczuć się
nastolatkiem, który nocą siedział przed telewizorem, chociaż sen go morzył,
czasem nawet zagryzając chipsy, bo przecież chipsy powinno się zajadać na takim
seansie, chociaż brzuch nawet nie odczuwał ich potrzeby.
Czy to poczułem? Tak, ale niestety nic poza tym, chociaż
miałem na to cichą nadzieję, gdy przeczytałem wstęp. Mellick to bowiem uczeń i
znajomy Chucka Palahniuka, jednego z czołowych enfant terrible współczesnej
literatury. O ile jednak Palahniuk tworzy książki na wskroś kontrowersyjne po
to, by wraz z owymi kontrowersjami nieść głębsze treści, prawdę o ludzkiej
naturze i przesłanie, które zapada w pamięć właśnie dzięki stosowanej przez
niego estetyce szoku, o tyle Mellick nie ma takich ambicji. Owszem, starał się
co nieco tu przemycić, przede wszystkim jednak przyświecał mu jednej cel –
stworzyć szokującą, niesmaczną powieść. Powieść tak głupią, jak to tylko
możliwe, ale podaną ze śmiertelną powagą. Powieść, przy której on bawiłby się
dobrze. I to mu się udało. Niestety z nauk Palahniuk chyba nic nie wyciągnął,
bo zrobił to jednocześnie mocno przeciętnym stylem i bez głębi, o którą
momentami aż się prosiło.
Efekt finalny jest taki, że „Małpi szał” to lektura
mocno hermetyczna. Rzecz przeznaczona stricte dla bardzo wąskiego grona
miłośników tak szalonych, bezkompromisowych lektur, które chcą jedynie epatować
kontrowersjami. Coś dla niewyżytych szczeniaków i sentymentalnych dorosłych
wychowanych na kiczowatych, krwawych filmach, w których nie ma większego sensu,
ale jest dużo krwi, jeszcze więcej golizny i dużo, kolokwialnie rzec ujmując,
darcia mordy po ciemnicy (jest tu mnóstwo nawiązań do klasyki slasherów – weźmy
tylko imiona postaci, jak Jason czy Crystal; kto nie wie o co chodzi, powiem,
że Jason to morderca z „Piątku 13-ego”, którego akcja dzieje się w… Crystal
Lake). Swoich zwolenników takie dzieło znajdzie, ale jeśli chcielibyście
lektury, która zszokuje Was, zniesmaczy, porazi (a „Małpi szał” o dziwo nie
robi tego niemal wcale – chyba, że to to ja jestem już za bardzo uodporniony na
tego typu dziwactwa), a przy okazji skłoni do zastanowienia, do myślenia i
wywróci Wasze życie do góry nogami, sięgnijcie po którąś ze starszych książek
Chucka Palahniuka.
Komentarze
Prześlij komentarz