„My Hero Academia” to obecnie jedna z
najpopularniejszych mang typu shounen. Zajrzyjcie tylko na stronę MangaPlus
wydawnictwa Shueisha – w chwili, gdy piszę te słowa, pod względem popularności
bije nawet „Dragon Balla Super”. Ale co się dziwić, skoro to dobra, świetnie
narysowana manga, która oferuje miłośnikom gatunku wszystko to, za co go
kochają.
Za każdym razem, kiedy biorę się za recenzowanie
kolejnych tomików „My Hero Academia” zastanawiam się, co powinienem napisać o
treści. Z jednej strony nie ma bowiem tu nic takiego, co można by zdradzić,
psując przyjemność płynącą z lektury, z drugiej oficjalne opisy tomików brzmią
tak, jakby nie chciały zdradzać nic. Ostatecznie znów zostawiam Was więc z tymi
kilkoma, jakże intrygująco brzmiącymi słowami z okładki, bo tak chyba będzie
najlepiej.
Czekaj na
mnie, Giran, pędzę ci z pomocą! (Odpuść, pewnie i tak już nie żyje.) Cicho tam!
Tylko tu… W bractwie, ze wszystkimi, mam swoje miejsce na ziemi! (To ja jestem
prawdziwym mną.) Nie… Mylisz się… Nigdy nie… zabiłbym moich kompanów! Przygotuj
się, Armio Wyzwolenia Supermocy! PLUS ULTRA!
Nie wiem czy uwielbiam „My Hero Academia”. Nie
wiem, czy jestem jej wielkim fanem. Wiem za to, że czytając każdy kolejny jej
tom, bawię się doskonale, bo to po prostu świetna seria. Owszem, ma swoje
minusy – do tych zalicza się nadmiar gadania, przez który czasem cierpi
dynamika walk – ale i tak to jeden ze wzorcowych shounenów, które znać i
wypada, jeśli lubcie gatunek, komiksy, mangę albo anime, ale przede wszystkim
warto.
Seria ta to miks motywów, wątków i elementów z
komiksów superhero i mangowych bitewniaków. To, co fascynuje w tej opowieści,
to nie tylko wyraziste postacie (najbardziej lubię Minetę i „żabcię”), ale – i
to chyba przede wszystkim – bogactwo darów i zdolności, jakimi Horikoshi
obdarza swoich bohaterów. Każdy ma inny dar, a każdy z nich bywa mniej lub
bardziej oryginalny. Czasem ociera się o absurd, czasem jest do bólu typowy,
zawsze ciekawy i, jak się przekonujemy, wart bliższego poznania. Ale na tym nie
koniec.
„My Hero Academia” to bitewniak, więc walki są
dynamiczne i widowiskowe. Podstawą shounena są też wyraziste postacie tych łych
i to również znajdziecie w tej serii. Humor? Odrobina erotyki? Też są. A
wszystko to podane w bardzo dopracowany, robiący wrażenie pod względem
graficznym sposób. Dlatego jeśli lubicie shouneny i komiksu o superbohaterach,
nie wahajcie się i poznajcie ten cykl. A gdyby było Wam mało, koniecznie
sięgnijcie po spin-off „Vigilante”, który trzyma ten sam, znakomity poziom.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie
egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz