Moriarty #1 - Sir Arthur Conan Doyle, Ryosuke Takeuchi, Hikaru Miyoshi

OCZYŚCIĆ ŚWIAT

 

Japoński rynek komiksowy jest niezwykle pojemny, jeśli chodzi o gatunki, typy i rodzaje. Jeśli tylko potraficie coś sobie wyobrazić, na pewno znajdzie się to wśród mang. Jest z tym trochę, jak z regułą 34 mówiącą, że jeśli tylko coś istnienie, ma swojego pornograficznego odpowiednia. Nic więc dziwnego, że wśród japońskich komiksów pojawiają się te związane z literaturą i historią daleką od tylko i wyłącznie azjatyckiej. I takim dziełem jest „Moriarty”, najnowsza seria od Waneko, oparta na twórczości Arthura Conan Doyle’a, która jest świetną propozycją nie tylko dla miłośników przygód Sherlocka Holemsa, ale i każdego, kto lubi opowieści sensacyjno-kryminalne.

 

Anglia, XIX wiek. Poznajcie Alberta Moriarty’ego, choć jest synem hrabiego, nienawidzi systemu kastowego, w jakim przyszło mu żyć. Wkrótce w jego głowie zaczyn rodzić się plan oczyszczenia świata…

 

Japonia i Sherlock Holmes się lubią. Świadczy o tym nie tylko popularność postaci – a gdzie ona nie jest popularna – ale i mangowa adaptacja brytyjskiego serialu, którą od lat możemy czytać na polskim rynku. Komiksów o tym najsłynniejszym detektywie w dziejach nigdy nie brakowało i nie brakuje, wiele różnych serii mamy zresztą nad Wisłą (a obok nich książki innych autorów, choćby o młodości Sherlocka czy losach jego siostry). „Moriarty” jest nieco inny. W odróżnieniu od konkurencyjnej mangi nie jest jednak adaptacją serialu, a dziełem odnoszącym się do prozy Conana Doyle’a.

 

A jak wypada, jako rzecz powiązana z legendarnym tworem literackim? Dobrze. To nie jest proza pisarza z XIX wieku, choć nie oszukujmy się, Doyle nie tworzył wybitnej, wysmakowanej i wysublimowanej prozy, a jedynie rozrywkowe opowieści, lekkie, łatwe i przyjemne w odbiorze i taka jest też niniejsza manga. Dla fanów to jeszcze jeden powrót do ich ukochanego świata i okazja lepszego przyjrzenia się największemu przeciwnikowi Sherlocka Holmesa, pełna smaczków i udanego klimatu.

 


A co z tymi, którzy Sherlocka znają o tyle, o ile? Też będą się dobrze bawić, pod warunkiem, że lubią kryminały i sensację. Bo to dobra seria, w której jest i akcja, i klimat i ciekawie nakreślone postacie także. Nie ma tu ani zbyt wolnego, ani zbyt szybkiego tempa, nie ma ograniczania się tylko do wybranej grupy czytelników docelowych, jest za to kawał dobrej, przyjemnie dla oka zilustrowanej rozrywki, która nie nudzi ani nie zawodzi.

 

Fanom Sherlocka polecać nie muszę, bo i tak pewnie sięgną w ciemno. Zainteresowanych spoza tego grona zachęcam jednak do poznania „Moriarty’ego”. Nie wiem czy przekona Was do sięgnięcia po pierwowzór (choć założę się, że wielu tak), ale wiem, że nie pożałujecie.

 

Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.





Komentarze