„Tokyo Revengers” to zdecydowanie jedna z
ciekawszych nowości od Waneko. Potwierdza to choćby fakt, że zaraz po premierze
pierwszy tomik potrzebował u nas dodruku. I ten dodruk właśnie pojawił się na
rynku, dzięki czemu w końcu miałem okazję poznać całość. I muszę przyznać, że
to kawał dobrej serii. Bardziej skierowanej do facetów, ale nie tylko.
Takemichi nie ma udanego życia. Swoje w życiu
nawywijał, ale teraz, choć się ustatkował, nie układa mu się najlepiej. Kiepska
praca, kawalerka, która trudno nazwać mieszkaniem… życie rodzinne i seksualne
też lepiej przemilczeć. Choć nie, jedno trzeba wspomnieć, jego jedyna
dziewczyna, ex właściwie, została zamordowana przez gangsterów z Tokyo Manji.
Ale oto pojawia się niezwykła okazja. Takemichi
trafia ponad dekadę w przeszłość i dostaje szansę ocalenia ukochanej, ale i
zemszczenia się. Tylko czy zdoła?
Jak już pisałem nie raz, romantyczna ze mnie dusza,
a ta seria ma w sobie coś z opowieści romantycznej. Tylko, że jest to opowieść
bardziej męska, nastawiona jednocześnie na akcję i tematy, które do gustu
przypadają płci brzydkiej. Podróż w czasie, gangi, zemsta… A jednak mamy tu też
łagodniejsze tematy, od wspomnianej miłości zaczynając, na szkolnym życiu
skończywszy. A wszystko to w bardzo udanej i przyjemnej w odbiorze opowieści,
gdzie każdy miłośnik wspomnianych powyżej tematów i gatunków znajdzie coś dla
siebie.
Jeśli chodzi o romantyczno-fantastyczną stronę
opowieści, w trakcie lektury miałem pewne skojarzenia ze znakomitą serią
„Orange”. Tam grupa nastolatków dostaje z przyszłości listy od samych siebie,
które instruują ich jak pomóc koledze, uratować go a zatem i miłość. Tutaj
mężczyzna cofa się w czasie, dzięki czemu dostaje szansę ocalenia swojej
zmarłej ukochanej i zmiany własnego życia. Tak czy inaczej zaczyna się walka o
czyjeś życie i odmianę losu, który miał nadejść nieuchronnie, a czy nadejdzie?
Cóż chyba każdy zna odpowiedź na to pytanie, jeśli czytał czy oglądał podobne historie,
jednak chodzi o to by zabawa była dobra, a w tym wypadku taka jest.
„Tokyo Revengers” to tytuł dobrze napisany, ale i znakomici
narysowany. I to o wiele lepiej, niż anime, jakie nakręcono na podstawie tej
serii. Ilustracje to kolejny przykład powrotu do nieco bardziej oldschoolowych
rejonów: pod pewnymi względami przypominają mi serię „Miecz zabójcy demonów”,
pod innymi nieśmiertelnego „Naruto”. Kreska jest prosta, ale dopracowana, czerń
wyraziście odcina się na planszach, a rastry używane są dość oszczędnie.
Wszystko to daje nam bardzo przyjemną dla oka opowieść, a razem z udaną fabułą
naprawdę dobrą i wartą polecenia serię.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz