Tak jakoś pechowo wyszło, ze w minionym miesiącu
przegapiłem premierę nowego tomu „Nozakiego”. Minęło więc trochę czasu, zanim
ten trafił w końcu w moje ręce, ale jest i to jest najważniejsze. Tym bardziej,
ze – jak zawsze – jest też autentycznie świetny, rozbrajający, wciągający i
urzekający na każdym właściwie polu.
Nadchodzi wielka chwila! Tak! Tak! Tak! Nozaki i
Sakura będą razem? Nie, nie o tym mówię, ale i tak będzie się dziczało, bo Seo
postanawia powiedzieć prawdę Wakamatsu. Waka, jak wiadomo, kocha Lorelei z
chóru, ale nie ma pojęcia, że Lorelei to Seo, której przecież nie trawi! A to
nie koniec romantycznych uniesień. Ryosuke umawia się z Miyako, a na scenie
pojawia się tajemnicza panienka! Oj będzie się działo!
„Nozakiego” albo się kocha, albo… nie poznało się
jeszcze jego przygód. Ciężko mi wyobrazić sobie kogoś, poza najgorszym
malkontentem, którego w życiu nic jeszcze nie ucieszyło, bo i właściwie nie
posiada funkcji cieszenia się w swoim organizmie, by wziął tomik do ręki, przeczytał
i powiedział, E, słabe to jest. Bo po prostu nie da się nie polubić tej
serii i zaludniających ją bohaterów, których życie, chociaż nieobfitujące w
dziwne czy szalone wydarzenia (okej, czasami zdarzają się i takie, ale to już
urok podobnych opowieści), potrafi rozbroić nas na całego.
Kiedyś, przy recenzowaniu jednego z tomów
„Nozakiego”, pisałem, że nie jest to manga wielka, ani głęboka. To tylko
komedia, złożona na dodatek z jednostronicowych skeczy, ale ile się w niej
kryje. I podtrzymuję to zdanie. Bo nie trzeba wielkich słów i ambitnych
treści, by stworzyć coś, co zapada w pamięć i nie pozwala się czytelnikowi
oderwać od całości. Wielką siłą tej serii jest to, że „Nozaki” genialnie
poprawia humor i śmieszy. Po drugie świetnie żartuje z konwencji mang shoujo,
jednocześnie będąc shounenem, który wie, że z własnych elementów gatunkowych
też trzeba się śmiać. Do tego to całkiem ujmujący romans, świetna historia
typu szkolne życie i wyśmienita komedia obyczajowa, zaludniona całą masą
świetnie skrojonych postaci.
Koniec? Nic bardziej mylnego, bo poza tym wszystkim
mamy tu jeszcze satyrę mangaków, ich twórczość i ogólnie przemysł komiksowy, z
której jednak możemy się jednocześnie wiele dowiedzieć o tym zawodzie, zderzenie
różnych charakterów, świetną komedię pomyłek, a czasem także bardzo nastrojowe
historie z nutą grozy,. Fantastyki czy przygodowych klimatów. i są też jeszcze
te świetne ilustracje, które rozbrajają nas prostotą i genialnością mimiki.
Dlatego niezmiennie polecam bardzo, bardzo gorąco.
Nie tylko tym, którzy lubią komedie, bo to jedno z tych dzieł, które potrafi do
siebie przekonać niezależnie od gatunku. A po wszystkim zostaje jeszcze dużo
niedosytu i ochoty na więcej.
Dziękuję wydawnictwu
Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz