I kolejny mocny tom „Edenu” trafił w nasze ręce.
Mocny, a nawet mocniejszy, bo są tu sceny naprawdę dość drastyczne, więc
czujcie się uprzedzeni. Ale jednocześnie to po prostu jeszcze jeden świetny tom
świetnej, choć specyficznej serii, dla miłośników ponurych, depresyjnych, ale i
niepozbawionych humoru opowieści łączących postapo i cyberpunk.
Wirus ewoluował, ale czy można coś z tym zrobić? I
czy w ogóle robić coś się powinno? A to tło dla walki Elijaha, jaką ten toczy o
własne życie i uwolnienie siostry, w którym kluczową rolę odegrać może Maya…
Specyfika „Edenu” nie zasadza się na jego
gatunkowych czy tematycznych zabawach, nawet nie na grafice, bo na wszystkich
tych polach pełnymi garściami czerpie z prac innych artystów, a na braku głównego
bohatera. Postacie wiodące zmieniają się płynnie, co chwila znikają z tego
świata kolejne jednostki, do jakich się przyzwyczailiśmy i może nawet
polubiliśmy. Chociaż ciężko jest tu kogoś tak naprawdę, a już na pewno tak do
końca, lubić. I to też specyfika, ale i wielki plus opowieści, bo to pokazuje,
że ludzcy są ci bohaterowie, że mają swoje plusy, a jeszcze więcej minusów –
jak w życiu. A to się ceni. Chociaż czasem chciałoby się z niektórymi pobyć
dłużej.
Ale seria opiera się przede wszystkim na wizji
świata przyszłości, równie płynnej, co tematyka wiodących postaci. Bo autor
skacze od wątku do wątku, od tematu do tematu, czasem opowiadając nam o
wirusie, który dotknął ludzkość, to znów o wielkiej polityce, terroryzmie i
przetasowaniach na tych polach, by za chwilę postawić wszystko na historię o
życiu i miłości bohaterów, sensacyjną akcję policji / bandytów czy military SF
z bojowymi maszynami. A w tym tomie? W tym tomie łączy właściwie to wszystko,
bo mamy tu i bardziej spokojne, życiowe chwile, i te maszyny bojowe o wyglądzie
Fuchikom z „The Ghost in the Shell”, i temat światowej pandemii, i wielkie
wydarzenia pokroju… Dobra, nie zdradzam. No i są tu też sensacyjno-thrillerowe
momenty, jak chociażby tortury – jedne z mocniejszych tortur, jakie spotkacie w
komiksach.
Czyta się to bardzo szybko i z emocjami. Z zadumą
czasem także. Chaos? Drobny wkraść się potrafi, bo fabularnie czasem naprawdę
trudno jest napisać o czym właściwie jest akcja, bo dzieje się dużo i szybko,
ale są to albo tematy polityczne, albo akcja, akcja i jeszcze raz akcja,
ograniczona do konkretnej walki, o której wiele pisać się nie da. Ale
wykonaniem jest to tak znakomite, że nie tyle się to czyta, ile po prostu
pochłania. Oczami także, bo grafika to klasyka i klasa sama w sobie. Też pełno
tu inspiracji, od wspominanego „The Ghost in the Shell”, po „Akirę” – jak
czerpać to z najlepszych i to właśnie robi tutaj autor. W konsekwencji
dostajemy coś naprawdę znakomitego na wielu poziomach. Specyficznego, ale dojrzałego,
bardzo udanego i wartego polecenia.
Mangę kupicie tutaj:
Komentarze
Prześlij komentarz