ZWARIOWAŁEM
DLA CIEBIE
Trzeci tomik „Niebieskiego pudełka”. No musiałem
niemal od razu, bo ja to uwielbiam, emocjonuję się, więc i na bieżąco, bez
zastanawiania się, odkładam wszystko i sięgam po tytuł. Nie jest to jedyny, za
który tak łapczywie się biorę, ale o tych innych to już kiedy indziej, a na
razie o „Pudełku”, no bo nowy tomik i bo przede wszystkim wciąż jest świetnie i
gra na emocjach. Ale jest też bardziej dynamicznie i widowiskowo od strony
sportowej – nie, żeby ta zaczęła dominować (na szczęście, bo ja nie dla sportu
a romansu to czytam). A wszystko to razem wzięte składa się na naprawdę super
opowieść dla wszystkich, co lubią miłosne uniesienia, nawet jeśli te nie są
zbyt oryginalne.
Hina i Taiki. Każde z nich walczy o swoje, każde
nich chce pokazać na co ich stać. Gdy kolejne zmagania sportowe są coraz
bliżej, wszystko może się wydarzyć. A co
z uczuciami?
Na wstępie napisałem o pewnym braku oryginalności,
więc rozwinę trochę temat. Wiadomo, żaden romans, żadna sportowa opowieść
oryginalna już nie jest i nie będzie, jeśli nie pożenić jej z czymś totalnie oczywistym.
Ale nawet jeśli weźmiemy historię sportową i dodamy SF o kosmitach, to przecież
okaże się, że to było już w „Z archiwum X” i… No można by mnożyć, wyliczać, wymieniać.
Tu jednak chodzi o coś innego. A dokładniej, że w latach 80. – dokładnie w 1985
roku – w kinach pojawił się film „Vision Quest” (po polsku pięknie przełożony,
jako „Zwariowałem dla ciebie”, o nastolatku spełniającym się w sporcie (z tym,
że tam to były zapasy), który zakochuje się w dziewczynie, a ta Dzięczyna
zaczyna u niego mieszkać i… Brzmi znajomo? Ale nawet jeśli autor „Niebieskiego
pudełka” inspirował się tym dziełem, jest ono („Pudełko”), o wiele lepsze niż
tamta całkiem sympatyczna komedia romantyczna.
Wszystko dlatego, że tu nawet jak sport jest, nawet
jak stanowi siłę napędową, to jednak albo wątki te są poprowadzone szybko, albo
nie przytłaczają całej reszty. Króluje to, co romantyczne, co emocjonalne i
uczuciowe i właśnie na tych uczuciach – nawet, gdy mamy sceny sportowych
rywalizacji – skupia się autor i to nie tylko od strony ich ukazania, ale tej
ważniejszej, czyli wywołania. Wpadki bohatera żenują nie tylko jego, ale i nas,
zachwyt dziewczyną, jego zapatrzenie w nią i fascynacja udzielają się nam, a
kiedy bohaterowie walczą o to, co dla nich ważne (bez znaczenia o którą ze
spraw, bo wszystkie się przenikają i łączą), kibicujemy im i chcemy, by się im
udało. A tu obowiązkowo plącze się to, odwleka i komplikuje, czym jeszcze
bardziej gra na naszych emocjach.
Dorzućmy fajną, nieco szojkową, choć to shounen,
szatę graficzną i mamy świetną mangę dla każdego, kto romantyczne opowieści
lubi. Niezależnie od płci i tego, czy sport lubi, czy nie. Super się to czyta,
przeżywa i emocjonuje i o to właśnie chodzi.
Dziękuje wydawnictwu
Waneko za możliwość przeczytania tomiku.
Komentarze
Prześlij komentarz