Chłopiec o błękitnych oczach – Włodzimierz Malczewski

CHŁOPIEC ROZDARTY


Zaczął się nowy rok szkolny i jak wakacje traktowałem, jako pole do popisu dla lektur z latem i wypoczynkiem związanych, tak ten okres to dla mnie czas, gdzie jednak fajnie wchodzi to, co ze szkołą związane. Nastrój chwili, wiadomo. No i akcja tej powieści zabiera nas właśnie w szkolne mury, ale rzecz nie jest wcale tak oczywista, jak można by sądzić. I nie taka, jak myślałem, chociaż tego, na co liczyłem dostarczyła. Czego? Miałem nadzieję na emocje i te były, ale jednocześnie nie zabrakło kontrowersji, których się nie spodziewałem, pomimo tematu. Acz nie zmienia to, że jednak powieść trafiła do mnie w dobry czas.

 

Paweł, nastolatek jak nastolatek. Może i ma niezwykle niebieskie oczy, ale poza tym? No chłopak, jakich wielu. Kończy właśnie szkołę podstawową i nic nie wskazuje na to, żeby coś się zmieniło. Ale zmienia. Pojawiają się w jego życiu dwie kobiety – a raczej kobieta i dziewczyna. Ewa to nauczycielka, która go uwodzi, wykorzystuje, ale chłopak uważa, że spotkało go coś niezwykłego. Magda to jego rówieśnica, dziewczyna, która dołączyła do klasy, ale nie może się w niej odnaleźć. Siedząc razem z Pawłem, szybko się z nim zaprzyjaźnia, a potem zaczyna łączyć ich coś mocniejszego, szczerego i prawdziwego. Kogo jednak chłopak wybierze?

 

Czasy końca szkoły, czasy podejmowania decyzji, wkraczania w dorosłe życie – czyli czasy, kiedy wszystko boli do żywego, tak najbardziej naprawdę, bo człowiek wciąż jest dzieckiem, ale już dzieckiem zaraz trzeba będzie przestać być, bo przecież zaraz już liceum, a to ostatnia prosta. Przejmuje się, buzują w nim emocje, jak hormony, jak kocha to kocha, jak głupi, nawet jeśli to ukrywa. A kocha najczęściej nieszczęśliwie. Każdy z nas to przeżył, każdy tego doświadczył, więc i każdy czytając tego typu literaturę wróci wspomnieniami i emocjami do tamtych lat. I dlatego to tak działa. To się sprawdza, szczególnie gdy ktoś, tak jak ja, jest romantyczną duszą. Taki samograj literacki, który zadziałać musi nawet w słabszej formie. Tu jeszcze dochodzi to co kontrowersyjne, odwrócona relacja rodem z „Lolity”, a może inaczej – relacja rodem z „Absolwenta”, ale podlana kontrowersjami wieku rodem z „Lolity”. Czasem sprawia to wrażenie pewnego rodzaju mokrego snu nastolatka o dojrzałej, wiedzącej już co i jak kobiecie. Czasem uroczo naiwnego romansu w szarym otoczeniu smutnej codzienności, ale romansu podszytego łzami. Po tym wszystkim, co napisałem, można by sądzić, że to książka dla dorosłych jednak, ale podana jest w sposób stricte młodzieżowy – z tym, że skierowana do starszych przedstawicieli tej grupy.

 

I jest w tym pewien dysonans. Coś, co może drażnić, bo temat jest, jaki jest, ale z drugiej strony to też ciekawe zderzenie miłości(?) właściwej i niewłaściwej. Zderzenie marzeń i pragnień z realnym światem. Doświadczenia i elegancji nauczycielki, która wie, umie i potrafi z prostą, niewprawną nastoletnią szczerością uczuć. Jest tu niezłe odmalowanie tego wszystkiego, niezłe uchwycenie czasów szkolnych i doceniam, że autor z jednej strony daje wnioski wyciągnąć przede wszystkim nam, a i pisze w sposób, w którym nie szafuje dialogami. Dialogi czyta się szybko, ale i ich przewaga nad opisami zazwyczaj pokazuje, że literatura jest skrajnie lekka i uproszczona. Stawia na szybki odbiór – i szybko wypada z głowy. A tu mamy opisy, mamy sporo ciężaru, trochę można to jednak było podciągnąć pisarsko, dopracować, popracować nad stylem, bo on jest mimo wszystko lekki, stricte młodzieżowy właśnie. Tak czy inaczej książka całkiem udana, ciekawa. Kogo ciekawi temat, kto ma w sobie nieco sentymentów za młodzieńczymi czasami – ale jednocześnie nie ogląda ich przez pryzmat różowych okularów, bo i autor ich nie nosi – i lubi takie klimaty, śmiało może.

Komentarze