Spawn's Universe – Todd McFarlane, Jim Cheung, Stephen Segovia, Marcio Takara, Brett Booth

UNIWERSUM SPAWNA SIĘ ROZRASTA

 

Ten zeszyt to taka rzecz, którą przydałoby się wcisnąć w siódme „Compendium” serii, pomiędzy numery 318 i 319. Bo ważne, bo dopełnia, bo dopowiada. To z jednej strony. Z drugiej to taki zeszyt, jak „Uniwersum DC: Odrodzenie”, czyli spora, ale krótka, eventowa historia, która coś tam wnosi, coś zmienia i dorzuca, ale przede wszystkim służy, jako trailer dla rzeczy, które nadejdą. Szkoda, że w albumie jej nie było, ale dorwać zeszytówkę nietrudno. A kto lubi Spawna, dorwać warto, mimo kiepskiej okładki (wariantowe o dziwo są często o wiele lepsze).

 

Dwa tygodnie temu Cogliostro został schwytany przez tajemniczych „ludzi” od Omega Spawna. Teraz nasz Spawn, po ostatnich wydarzeniach, kontynuuje swoją misję, chcąc w końcu dowiedzieć się paru rzeczy i przekonać się, co może wyjść w sprawie Stref Śmierci. Jednocześnie decyduje się na powrót na wyspę, z której dopiero co uciekł, by odkryć jej sekrety. Wspiera go Cy-Gor, ale pokonani i uwięzieni (no dobra, uwięziony zostaje tylko Pomiot) wraz z Cogiem i Gunslinger Spawnem, zaczną odkrywać sekrety tego miejsca. jaki jest jednak cel ich porywaczy, istot, które pomagały tworzyć moce, jakimi władają Spawny? I do czego doprowadzą nękające świat dziwne wstrząsy sejsmiczne?

 

Co wyjaśnia ten zeszyt? Sporo. Dowiadujemy się jaka moc była na wyspie, skąd wziął się Plague, a przy okazji na scenie pojawia się po raz pierwszy Sinn – przynajmniej jako Sinn właśnie, bo pod innym nazwiskiem dobrze go znamy. To tak mniej więcej. Fabuła kręci się zaś wokół pustego tronu piekła, który wszyscy chcą zająć. Spoiler? A gdzie tam, kto czyta „Spawna”, wie, że to w serii na tym etapie główny, ciągnący się już spory czas wątek. Ten zeszyt zaś rozwija go jedynie, stawiając na szybką akcję na wyspie i rzucając nam garść informacji, na rozwinięcie których będziemy musieli zaczekać. Co ciekawe i co lubię, Todd wraca tu do historii obyczajowych, znajdując czas na pokazanie nam losów postaci dla akcji nieistotnej, a jednak wnoszącej nieco emocji – takich ludzkich, zwykłych, przyziemnych.

 


Podobnie jest w dodatkach. A zwłaszcza shorcie o She-Spawn, ale już bez tej wdzięczności. Short o Medieval Spawnie jest nijaki, a oba są kiepsko rysowane, ale wymiata graficznie historyjka o Gunslinger Spawnie i… Tak, główna opowieść graficznie to też jedno z najlepszych co w tej serii wydarzyło się od lat. Cheung z jednej strony operuje stylem dla siebie charakterystycznym, z drugiej jednak robi mroczniej niż dotychczas, a i doskonale wpasowuje się w spawnową estetykę – taką, jaką pokochaliśmy w latach 90., gdzie jest dużo cienia i czerni, widowiskowo jest, efekciarsko, ale i efektownie. Popatrzeć jest na co, fajna dynamika panuje w kadrach, sporo detali i nuty grozy. I to, jak się to wszystko ogląda to czysta przyjemność i najlepsze, co zeszyt ma do zaoferowania. I dlatego właśnie, chociaż „Spawn’s Universe” to nic innego, jak pomost między główną serią, a startującymi zaraz po publikacji tego specjalnego numeru cyklami „King Spawn”, „Gunslinger Spawn” i „Scorched”, poznać powinien go każdy fan. Robi to większe wrażenie niż wszystkie te dodatkowe wyjaśnienia (których nie powinno się swoją drogą przenosić na grunt poboczny).

Komentarze