Ultimate Comics Spider-Man by Brian Michael Bendis TPB #2 – Brian Michael Bendis, Chris Samnee, Sara Pichelli, David Marquez


PROBLEMY MILESA

 

Po dłuższej przerwie (ostatni tom swoją premierę miał w marcu 2023 roku) „Ultimate Spider-Man” wrócił na polski rynek. Miałem kupić, olałem, bo jednak ten materiał w większości mam i zainwestowałem w wydanie oryginalne, żeby dopełnić to, czego mi brakowało. Nie żałuję, chociaż z drugiej strony to już nie to, co dotychczas. „USM” sam w sobie był retellingiem „ASM”, historia Moralesa to niestety kolejny retelling, tylko nieco inaczej i w nieco innej scenerii, ale ze szkoła, ze znajomymi i podobnymi problemami. Bendis przez ponad 150 numerów zdążył wykorzystać wszystkie najważniejsze motywy i wycisnąć z nich ro, co najlepsze, a teraz musi w zasadzie zrobić to raz jeszcze, tylko nieco inaczej. Nie jest więc już tak pomysłowo, błyskotliwie i w ogóle. Nadal jednak jest bardzo dobrze i czytać warto.

 

Miles został nowym Spider-Manem, ale nadal nie radzi sobie w tej roli. Stara się jak może, coś tam próbuje się doszkolić, odnaleźć, przetrwać, nawet pomaga ludziom, ale policja nie jest zachwycona jego pojawieniem się. Co gorsza na scenie pojawiają się potężni przeciwnicy, jak  Omega Red, a do tego…

No właśnie, sprawy rodzinne dają o sobie znać na każdym polu. Matce nowy Spider-Man się podoba, ojciec go nie cierpi. Miles stara się też uporać z prawdą o przeszłości ojca, a na dodatek z osobą wujka, który działa jako Prowler. Wujek zniknął, Miles nie wie, że załatwia swoje złodziejskie interesy z gangsterem znanym, jako Scorpion, jednak już wkrótce i ten aspekt życia upomni się o chłopaka i…

 

I ten tom to takie znów nauki bycia Spider-Manem. Poprzednik był pierwszy, nie miał wzoru do naśladowania, Miles ma, ale i tak sobie nie radzi. Ma też kumpla, który go wspiera i zna jego sekret, niewiele jednak z tego wynika, bo co on w zasadzie może? Całość tego tomu opiera się głównie na relacjach między postaciami – Miles i rodzice, Miles i kumpel., Miles i wujek. Tu się dzieje, tu iskrzy i chociaż trochę brakuje w tym wszystkim nadzoru Fury’ego, jakiegoś większego zaangażowania ze strony herosów, są tu emocje, są fajne pomysły i dobre poprowadzenie.

 

Ale nadal widać, że to jednak jeszcze raz to samo, z innym bohaterem, który rodziców ma, ma wujka, ale człeka stanowiącego zupełne przeciwieństwo wujka Bena, więc i ma w swoim otoczeniu więcej różnych reakcji na nowego Spidera. Ale to wszystko już było. Bendis doskonale odtwarza motywy, rozwija to i owo, zostaje jednak refleksja, że już to przecież kiedyś zrobił – i jednak lepiej. Do tego graficznie rzecz powoli zaczyna robić się niespójna i nie tak fajna. Pichelli czy Marquez dają radę, ale Samnee po prostu nie pasuje do tej historii, choć lubię jego kreskę.

 

Reasumując: nadal kawał dobrego komiksu, bardzo dobrego właściwie, ale to już nie to samo, co w pierwszych trzynastu zbiorczych tomach serii wydanych po polsku. Warto „Ultimate’a” nadal czytać, ale bliżej mu do udanej rzemieślniczej roboty, niż olśniewającego cyklu, który wprowadzał postać w wiek XXI i w nową jakość. Dalej jednak będę czytał, przynajmniej dopóki serią zajmował będzie się Bendis, bo po nim, niestety, już nic dobrego w cyklu się nie zadzieje.

Komentarze