Dwanaście prac Asterixa - René Goscinny, Albert Uderzo

JEDNA Z PRAC GOSCINNEGO I UDERZO


Chociaż seria komiksów o przygodach dzielnego Gala Asterixa ukazuje się nieprzerwanie od roku 1961 i w chwili obecnej liczy sobie już 37 tomów, istnieje jedna, bardzo znana opowieść, która nigdy nie ukazała się jako komiks. Mowa tu oczywiście o „Dwunastu pracach Asterixa”. Ten nakręcony w roku 1976 film animowany stał się nie tylko jednym z dwóch obrazów zrealizowanych osobiście przez Goscinnego i Uderzo (ojców Asterixa), ale też i jedynym, który nie został oparty na żadnej wcześniejszej historii. Brak jej papierowej wersji sprawił, że w końcu na księgarskie półki trafił album zawierający opowieść opartą na scenariuszu filmu, uzupełnioną o rysunki przygotowane dla animatorow. A teraz, dokładnie 40 lat po premierze obrazu (i równo 5 po pierwszym papierowym wydaniu), „Dwanaście prac Asterixa” powraca by bawić i cieszyć kolejnych czytelników.


Jest rok 50. przed narodzeniem Chrystusa. Cała Galia została podbita przez Rzymian, jednak jedna jedyna wioska skutecznie stawia opór przeciwnikowi. Wszystko za sprawą magicznego wywaru sporządzanego przez druida Panormaixa, który wyzwala w pijących niesamowicie wielką siłę. Tylko jeden z mieszkańców wsi nie potrzebuje eliksiru, a jest nim Obelix, który jako dziecko wpadł do kociołka z miksturą i od tamtej pory jego siła nigdy nie maleje. Tyle tytułem wstępu. Tym razem Galowie po raz kolejny rozgramiają Rzymian, a ci dochodzą do wniosku, że to nie mogą być ludzie, tylko bogowie. Cezar nie wierzy w to i postanawia udowodnić swoim podwałdnym, że się mylą. Dlatego też wyzywa Asterixa i pozostałych na zawody – jeśli tak, jak Herkules, wykonają dwanaście prac, które wykonać mogą tylko bogowie, przyzna się do porażki i złoży broń. Galowie stają do niezwykle trudnej rywalizacji, która w ich wykonaniu zmienia się w szaloną zabawę…

 

Wbrew moim oczekiwaniom (sięgając po ten tytuł nie miałem pojęcia o jego zawartości), „Dwanaście prac Asterixa” okazało się być książką z ilustracjami, a nie komiksem. Nie oznacza to jednak, że przeżyłem rozczarowanie – Goscinny i Uderzo jak zwykle nie zawodzą, a bardzo dobre wykonanie całości sprawia, że każdy miłośnik Asterixa i spółki powinien dołączyć ten album do swojej kolekcji (szczególnie, że został on wydany tak, jak typowe komiksy z serii). Fabuła jest tu bowiem znakomita, humor jak zwykle niezawodny, a do tego dochodzą niezapomniane sceny, które tak dobrze bawiły nas na taśmie filmowej. I cóż z tego, że mamy tu do czynienia ze scenariuszem dostosowanym nieco do wersji książkowej – nawet w tej formie Goscinny trzyma poziom i zachowuje swój charakterystyczny styl.


Od strony graficznej też jest bardzo dobrze. Uderzo pracując nad filmem przygotował dla animatorów wiele grafik i to waśnie one trafiły na łamy albumu. Wprawdzie kolory Thierry’ego Mébakiego są bardziej nowoczesne niż to, co znamy z dawnych komiksów, ale kreska prezentuje ten sam wspaniały styl, który urzekł miliony czytelników. A że ilustracji jest całe mnóstwo, na dodatek najczęściej zajmują one całe strony bądź też podwójne plansze, jest na co popatrzeć i z czego się cieszyć.

 

Dlatego też jeśli lubicie przygody dzielnych Galów, nie wahajcie się ani chwili. To, pomimo zmiany formy, wciąż znakomita opowieść, która bawi, cieszy i raduje. Dlatego polecam ją gorąco Waszej uwadze (i czekam na kolejny, zapowiedziany już tom „Asterixa” – premiera w październiku).


A wydawnictwu Egmont składam podziękowania za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.



Komentarze

  1. Oj tak! Bajka, komiks, a ja jeszcze puzzle miałam! Dzieciństwo z Asterixem uznaję za bardziej niż udane! Aż bym sobie znów poczytała :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz