Lektor - Bernhard Schlink


BEZ ZŁUDZEŃ


Jeśli podobnie jak ja, najpierw widzieliście filmową adaptację „Lektora”, lepiej o niej zapomnijcie. Choć film był całkiem udany, do pięt nie dorasta swojemu literackiemu pierwowzorowi, który najlepiej jest przyjmować z czystym umysłem. Dzieło Bernharda Schlinka bowiem to zachwycająca powieść o miłości mylonej z pragnieniem, odpowiedzialności, uległości i moralnych dylematach, mających wpływ na cale nasze życie. A także uderzająca realizmem analiza męskiego pożądania, podana pięknym, choć bardzo oszczędnym stylem.


Kiedy piętnastoletni Michael Berg zapada na żółtaczkę, nie wie jeszcze jak bardzo choroba odmieni jego życie. Poznana przypadkiem kobieta imieniem Hanna, która udziela mu pomocy, staje się dla chłopaka obiektem seksualnej obsesji. Mimo bardzo dużej różnicy wieku, wkrótce oboje zostają kochankami. Ich namiętna, choć bardzo przy tym kompulsywna relacja powoli się rozwija, kształtują się pewne rytuały, jak wspólne kąpiele czy czytanie Hannie książek, Michael uczy się seksu, miłości, kobiet… Aż pewnego dnia jego kochanka znika bez wieści.

Sześć lat później Michael, już student prawa, wraz z kolegami obserwuje procesy za zbrodnie wojenne. Pewnego dnia wśród sądzonych strażniczek z obozu koncentracyjnego rozpoznaje Hannę. Im więcej dowiaduje się o jej mrocznej przeszłości, tym bardziej sprzeczne uczucia zaczynają nim targać. Jakie będą moralne konsekwencje jego dawnego związku z tą kobietą?


Chociaż „Lektor” to powieść bardzo mocno skupiona na seksualnej stronie życia głównego bohatera (a przynajmniej jej pierwsza część), nijak nie można powiedzieć, że to jest to literatura erotyczna. Schlink stworzył bowiem dzieło wielkie, absolutnie zachwycające psychologią, głębią i literackim pięknem. Jednocześnie historia Michaela stawia przed czytelnikiem niezwykle ciężkie wyzwanie zajęcia stanowiska wobec opisywanych wydarzeń. Autor odziera i nas, i bohatera z wszelkich złudzeń. Bestię też można kochać, bestii można pragnąć, można się nauczyć od niej czegoś pięknego. Bestia także może się zmienić – ale czy aby na pewno? I co z nami samymi, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, kogo los postawił przed nami? Co z wybaczeniem, kiedy czyn popełniony jest dla nas całkowicie niezrozumiałym okrucieństwem? Co ze zrozumieniem i akceptacją? Tragedia przyćmiewa wszystkie dobre chwile, dobre strony, ale przecież one istniały – i to właśnie boli najbardziej.


Przy okazji „Lektor” to także genialne studium męskiej (młodzieńczej, ale też i na swój sposób dojrzałej) seksualności. Schlink, z podobnym mistrzostwem co Philip Roth czy John Irving, rozbiera na czynniki pierwsze porządnie, miłość z nim myloną, miłość rodzącą się pod jego wpływem i wszelkie związane z tym uczucia i aspekty. Robi to w sposób oszczędny w słowa, skromny, delikatny i łagodny, ale w punkt trafiony. Ujmujący i zachwycający, jak cała ta powieść. Dlatego też jeśli nie mieliście jeszcze okazji jej poznać, nadróbcie jak najszybciej ten błąd. Warto pod każdym względem.

Komentarze

Prześlij komentarz