SF
Z GŁĘBIĄ
„Głębia”, chyba najbardziej pesymistyczno-optymistyczna
seria science fiction dostępna na naszym rynku, powraca z kolejnym tomem. Tym
razem w ręce czytelników trafiają co prawda tylko cztery nowe zeszyty, ale
zabawa jak zwykle jest udana, wciągająca i nieoczywista. I nawet jeśli ten
album nie posuwa zbytnio całej akcji do przodu, warto po niego sięgnąć, bo
odsłania przed nami kilka ciekawych faktów na temat świata przedstawionego i
zachwyca zakończeniem.
Marik Caine i jego ludzie toczą
niekończące się walki w chorych widowiskach, w których ostateczną nagrodą zawsze
jest tylko i wyłącznie śmierć. Jedyne, co można robić, to odwlekać nadejście
tej chwili i mieć nadzieję, ale co znaczy nadzieja w świecie, w której zgasło
już niemal każde światełko na końcu tunelu? Ta walka jednak przynosi nieoczekiwane
informacje. Gdy jeden z buntowników traci życie, na jaw wychodzą fakty na temat
templariuszy steru. Pytanie tylko, co będą one właściwie znaczyły dla
bohaterów.
Tymczasem, Tajo budzi się w domu,
nie mając pojęcia skąd się tu właściwie wzięła. Pierwsza myśl: wrócić, pomóc
matce i Zemowi. Ale dowiaduje się, że ci przyjęli na siebie zbyt wielką dawkę
promieniowania i ich sygnały zniknęły, co świadczyć może tylko o jednym:
zginęli. Jakby tego było mało, nawet pod wodą źle się dzieje, bo w Salusie
zaczyna brakować jedzenia i powietrza. Jedyną nadzieją wydaje się być ucieczka
ma powierzchnię – tam, gdzie promieniowanie zabiło jej matkę…
Science fiction jest często
ignorowane przez krytyków, jako gatunek stricte popularny, mający przede
wszystkim dostarczyć odbiorcom spektakularnej, widowiskowej rozrywki. Dobre SF
jednak, schematy gatunkowe zawsze wykorzystywała przede wszystkim do przekazania
za ich pomocą czegoś więcej. Jakichś uniwersalnych prawd, przesłania, satyry
politycznej, komentarza społecznego… Długo by wymieniać. Nie inaczej rzecz ma
się z „Głębią”, która w rzeczywistości jest opisem zmagań pesymizmu z
optymizmem i zapisem ludzkich emocji, ubranych w futurystyczny płaszcz.
Remender serwuje nam opowieść o
świecie, gdzie nie ma już nadziei. Ale jest bohaterka, która zawsze stara ją z
siebie wykrzesać i czasem nawet udaje się jej zarazić nią innych. Jednak
scenarzystę interesuje coś więcej – cała paleta najróżniejszych zachowań w
obliczu nieuchronnego końca. Ewolucja ludzkich charakterów, ich ciemne i jasne
strony i szaleństwo, jakiemu ulegają ostatni żyjący na konającej planecie.
Oczywiście nie zapomina przy tym o akcji, erotyce, krwawych scenach,
spektakularnych sekwencjach i najróżniejszych fantastycznych dziwach, w końcu
gatunek do czegoś go zobowiązuje, prawda?
Do tego wszystkiego dochodzi
znakomita szata graficzna. brudna, oniryczna, czasem wręcz niechlujna,
uzupełniona o kolor mogący momentami sprawiać dziwne wrażenie, ale absolutnie
świetna i doskonale pasująca do treści. Przy okazji nie można też zapomnieć o
dobrych wydaniu i bonusach, których tym razem jest o wiele więcej: otrzymujemy
w nich m.in. 9 stron szkiców pierwotnej wersji otwierającego ten tom,
szesnastego zeszytu „Głębi”. Wszystko to składa się na świetną opowieść, wartą
polecenia właściwie każdemu kto lubi dobre komiksy. Dobra, mądra zabawa
gwarantowana.
Komentarze
Prześlij komentarz