NOWE
SZATY SZATANA
Jaki jest najlepszy typ lektury na
wakacje? Jakaś przygodówka, pewnie nawet młodzieżówka utrzymana w klimacie
letnich miesięcy, która nastolatkom pozwoli jeszcze bardziej wczuć się w ten
nastrój, a w starszych obudzi nieco sentymentów? A może jakieś solidne fantasy
oparte na queście? Tak, to sprawdza się zawsze, ale jak można wyobrazić sobie
wakacje bez horroru? Najlepiej wypadają wtedy wszelkiej maści backwood
slashery, gdzie grupa dzieciaków wyjeżdża gdzieś na łono natury poimprezować, a
kończy uciekając przed zamaskowanym psycholem – ten filmowo-literacki
ekwiwalent miejskich legend opowiadanych sobie przy ognisku – ale nie tylko
one. Tak się akurat założyło, że niedługo swój premierę będzie miała kultowa
już powieść, „Adwokat diabła” i chociaż trudno nazwać ją wakacyjna lekturą,
warto po nią sięgnąć w ten czas i doświadczyć kilku przyjemnych dreszczy w
upalne dni.
Kevin Taylor, młody prawnik,
zaczyna spełniać swoje marzenia. Gdy dołącza do spółki John Milton i Wspólnicy
ma wrażenie, że otworzył się przed nim zupełnie nowy świat. Świat bogactw, blichtru
i poziomu życia o jakim nie śnił. Problemy zaczynają się w chwili gdy Kevin
dostaje jedną z najgłośniejszych spraw. Rzecz w tym, że coś się w niej nie zgadza
i to bardzo. Młody prawnik nie wie jeszcze co go czeka ani tym bardziej, jaką
tajemnicę skrywa jego szef…
Chyba wypada zacząć od tego, że nie
jestem fanem filmowego pierwowzoru. Ma on swoje dobre momenty i świetną rolę
Ala Pacino, jednak, mimo kultowego statusu, nie jest to opowieść wybitna.
Właściwie to jedynie niezłe kino, kolejne tego typu, które przegrywa właściwie
na każdym polu choćby z klasycznym „Omenem”. A podobnych przykładów można by
mnożyć, tylko po co. Rzecz w tym, że jako miłośnik horrorów po prostu nie
mogłem nie poznać powieściowego pierwowzoru. Bo wielu dzieł można nie lubić,
nie trawić itd., ale znać wypad – ot choćby tylko dla przekonania się na
własnej skórze z czym mamy do czynienia. I właśnie „Adwokat diabła” Andrew
Neidermana to książka, którą znać wypada, ale nie tylko ze względu na jej
status. To po prostu kawał dobrego horroru, od jakiego ciężko jest się oderwać.
Neiderman w swojej powieści nie
próbuje odkrywać nowego świata ani nowej jakości. Bierze na warsztat jedną z najstarszych
postaci wywołujących nasz lęk, diabła, ubierając go w nowe szaty i
wykorzystując jego manipulatorskie zdolności, jako główny nośnik całego lęku
płynącego z lektury. Czy powieść straszy? Ja na to pytanie Wam nie odpowiem, bo
nie trafiłem nigdy na żadną książkę, która wzbudziłby we mnie to odczucie (a i
filmów przestałem bać się we wczesnej nastoletniości), ale „Adwokat diabła”
oferuje swoim czytelnikom całkiem gęsty, przemawiający do serca i umysłu
klimat, który zapada w pamięć.
Andrew Neiderman zdołał uchwycić to
wszystko (a przy okazji także zarówno świetne różnice między „wiejskim” i
„miejskim” Nowym Jorkiem, jak i całkiem udaną krytykę naszego stylu życia,
priorytetów i mentalności) za pomocą bardzo prostego stylu. Stylu można rzec
powierzchownego, ale jednocześnie literacko satysfakcjonującego i
przykuwającego czytelniczą uwagę. Nie jest to może dzieło wybitne, bo pisarz
skupił się przede wszystkim na grozie, a nie wykorzystaniu jej (a przynajmniej
nie w pełni) jako zwierciadła, w którym mógłby przejrzeć się cały świat i każdy
z nas z osobna, ale jednak oferujące głębię, przesłanie i naprawdę udane,
nieoczywiste podejście do materii horroru. Miłośnicy literatury grozy z
ambicjami będą zadowoleni. I szybko nie zapomną o „Adwokacie diabła”.
Ja oglądać horrorów nie mogę a ty mi proponujesz je czytać i to w wakacje. Ja wybraznie mam bujną, aż za bujną na takie książki. Ale polecęe koleżance która lubi dreszczyk
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie
https://www.czarownicaznatury.com