NA
ZIEMIACH CELTYCKICH LEGEND
„Skarga utraconych ziem” to komiks, który miał
pełne prawo mnie zawieść. Nie jestem jakimś wielkim miłośnikiem fantasy, dzieła
Rosińskiego co prawda cenię, ale nie uważam go za autora, którego wszystkie
prace koniecznie muszę mieć, a i fabuła serii, kiedy po nią sięgałem lata temu,
nie brzmiała dla mnie szczególnie zachęcająco. Dlaczego więc całość poznałem? Miałem
okazję przeczytać kilka fragmentów i coś mnie w nich kupiło. Coś do mnie
trafiło. Kupiłem więc pierwszy tom i trafiło mnie. Potem regularnie kupowałem
kolejne i chociaż przestałem po pierwszym cyklu, nadal uważam, że to rzecz,
którą każdy miłośnik fantastyki i europejskiego komiksu powinien poznać.
Jeśli chodzi o treść, to wszystko obraca się wokół
legendy o skardze utraconych ziem, która ma zakończyć zły czas i młodej Sioban,
dziedziczki prawowitych władców, która ma odzyskać władzę z rąk uzurpatora,
złego maga Bedlama. Jak się można domyślić, nie będzie łatwo. Sytuacja jest
trudna, przeszłość zawiła i tragiczna, a przyszłość niepewna. Tu nikt nie jest bezpieczny,
każdy może być wrogiem, ale są też sojusznicy. Czy Sioban przetrwa i odzyska
to, co jej należne, a skarga utraconych ziem zabrzmi na ziemiach Eruin Dulea?
Chociaż „Skarga utraconych ziem” to rzecz mocno
oparta na celtyckich mitach, sama Sioban to taka tutejsza wersja Joanny D’Arc. Chyba
inaczej nie da się jej określić. To jednocześnie silna postać kobieca, której komiksowa
fantasy po prostu było potrzeba. Z jednej strony wciąż dziecko, które nie jest
gotowe stawić czoła przeznaczeniu, jakie ją czeka, z drugiej to kobieta, która
jest w stanie wykrzesać z siebie zaskakująco wiele siły i determinacji, kiedy wymaga
tego sytuacja. I to właśnie na niej oraz innych postaciach bardzo mocno opiera
się cała opowieść. Nie są to bohaterowie skrojeni na miarę mistrzów literatury,
ale jak na swój gatunek wypadają naprawdę dobrze, choć mocno klasycznie.
Cała reszta to typowe fantasy oparte na klimacie średniowiecza.
Zamki, księżniczka, miecz, magia, spiski, walka o władzę, legendy… Wszystko to,
czego wymaga się od gatunku, łącznie z obowiązkową dla europejskiego komiksu erotyką,
znajduje się w „Skardze utraconych ziem”. Gdzie więc tkwi siła tej serii? W
dobrym wykonaniu. Klasyczne motywy zadowolą każdego fana gatunku, ale lekko i
sprawnie poprowadzona fabuła dostarczy przyjemności wszystkim, dla których przygodowa
opowieść jest czymś atrakcyjnym. Nie byłoby oczywiście tak dobrze, gdyby nie
mistrzowskie ilustracje Rosińskiego. Nasz rodak wciąż pozostaje jednym z najlepszych
artystów komiksowych, genialnie oddając tła, realia historyczne i klimat.
Dobrze więc, że komiks powrócił na rynek w kolejnym
zbiorczym wydaniu. Co prawda chyba każdy nim zainteresowany zdołał już kupić
którąś z poprzednich edycji, niemniej jeśli jeszcze tego nie zrobił, teraz ma
ku temu doskonałą okazję. Ja ze swej strony polecam i tylko mam nadzieję, że
doczekamy się zarówno omnibusu drugiej serii „Skargi utraconych ziem”, jak i w
końcu wydania świeżego jeszcze cyklu „Czarownice”. Byłoby miło.
Komentarze
Prześlij komentarz