Giant Days #10: Przemyślę to jeszcze – John Allison, Max Sarin

PRZETRWAĆ OSTATNI ROK STUDIÓW

 

„Giant Days” to w chwili obecnej najlepsza seria, jaką obok „Maski” i „Deadly Class” ma w swojej ofercie Non Stop Comics. A paczka dziewczyn zaludniających strony tej serii plus towarzyszący im faceci, to jedna z najlepszych komiksowych ferajn jakie znam. Nic zatem dziwnego, że na każdy kolejny tom czekam z niecierpliwością i za każdym razem bawię się doskonale. I dokładnie tak samo bawiłem się czytając tę część.

 

Nadszedł ostatni rok studiów. Czy tym razem życie Susan, Esther i Daisy może biec choć trochę spokojniejszym torem? Mowy nie ma! Wszystko znów zaczyna się sypać, sytuacja komplikować, a nasze bohaterki starają się przetrwać. A próbować przetrwać jest co…

 

Siła „Giant Days” to siła wszystkich tych obyczajowych komedii, które ukazują nam trafnie nasze życie, problemy czy rzeczywistość, jednocześnie wyolbrzymiając wszystko, wyśmiewając i przełamując dodatkiem fantastyki, kryminału czy czegoś w tym guście. Siła wszystkich tych opowieści, które śmieszą nas, poprawiają nam humor, a jednak pozostają gorzkie, trafne i jakże bliskie każdemu odbiorcy. I robią to w sposób, jaki w komiksie rzadko się zdarza – jedynie chyba komiksy Terry’ego Moore’a zdołały zrobić to lepiej.

 

Dlatego tak wyśmienita jest to zabawa. I dlatego też żal jest, że gdy pisze te słowa, seria jest już zakończona (czternasty tom będzie ostatnim, choć liczę, że po polsku ukażą się też dodatkowe albumy „Giant Days: Early Registration” i „Giant Days: Extra Credit”). Zanim jednak dotrzemy do tego momenty, mamu okazję czytac tom dziesiąty, a ten nie zawodzi. Czasem, czytając tą serię, mam wrażenie, jakbym oglądał „Świat według Bundych” czy „Teorię wielkiego podrywu”. Innym razem, czuję się, jak w trakcie seansu dobrych młodzieżowych komedii z lat 80. – w szczególności Johna Hughesa i Amy Heckerling. Bywa nawet, że mam podobne wrażenia, jak przy najlepszych odcinkach „Świata według Kiepskich”. Przede wszystkim jednak seria ma własny charakter, klimat, urok i magię.

 


Kocham śmiać się z tą serią i kocham wzruszać. Uwielbiam to, jak gra na moich sentymentach, przypominając o dawnych czasach, ale bez patrzenia na te szczeniackie lata u progu dorosłości przez różowe okulary. Choć, owszem, tego różu trochę jest. Musi być. Ale nie jest naiwny i świetnie współgra z całości. I uwielbiam wreszcie też te ilustrację cartoonowe, przesadnie kolorowe, ale idealnie oddające świat, bohaterów, ich mimikę i niezwykłości, które czasem wkraczają w ich prosty, ale jakże poplątany żywot.

 

Nie znacie? Przeczytajcie koniecznie. Świetna seria dla każdego, kto lubi emocje i chce identyfikować się z postaciami. Może na pierwszy rzut oka na to nie wygląda, ale to absolutnie wyśmienita seria, którą chce się czytać i do której jeszcze nieraz wrócicie.





Komentarze