City 6: Antologia polskich opowiadań grozy – Kazimierz Kyrcz jr, Dariusz Barczewski, Aleksandra Bednarska, Tomasz Ciastoń, Feranos, Michał Górzyna, Krystian Janik, Aleksandra Knap, Beniamin Koffe, Paweł Lach, Krzysztof Maciejewski, Kornel Mikołajczyk, Anna Musiałowicz, Dariusz Muszer, Ksenia Olkusz, Tadeusz Oszubski, Marta Radomska, Marcin Rojek, Anna Szczęsna, Flora Woźnica, Zeter Zelke, Michał Zgajewski
MIASTO
GROZY 6
Z tą serią jest, jak z filmowymi horrorami –
ciągnie się, powstają kolejne części i chociaż w sumie już to znamy, wiemy co
będzie, bo motyw przewodni jest przecież zawsze ten sam, zawsze chętnie
wracamy. I czasem autorom udaje się nas zaskoczyć. I tak właśnie jest w
przypadku tego tomu, zbioru kolejnych opowiadań, czasem nijakich, czasem niezłych,
twórców i znanych, i tych niekojarzonych właściwie, bo niby z czego, jeśli nie
z paru opowiadań tu i tam. Ale ogół się udał, ogół wypada całkiem do rzeczy, w
paru momentach nawet fajnie bawi się schematem, choć częściej w oczywisty
sposób bierze się za temat, ale i kilka nieoczywistości też się tu znalazło i w
sumie kto lubi rodzimą fantastykę, a horror w szczególności, sięgnąć jak
najbardziej może, chociaż tym razem nie padłem na kolana.
Miasto. Miejsce do życia, pracy, zabawy. Plątanina
ulic, którymi kroczą najróżniejsi ludzie, brudne zaułki, czyste nowe budynki,
domy i mieszkania zaludnione przez tych, którzy wiodą żywota różne – dobre,
złe, nijakie. I takie same intencje. A między tym wszystkim czai się groza,
czai to, co najgorsze, co może dopaść każdego. Bo miasto to miejsce do życia,
do pracy i zabawy, ale i dżungla pełna mrocznych zaułków, mrocznych ludzi i kto
wie czego jeszcze…
Z tą serią po raz pierwszy zetknąłem się dobrych
kilkanaście lat temu. Zaczęło się od reklamy w jakimś magazynie fantastycznym –
nie pamiętam już którym, wydaje mi się, że sama reklama, może recenzja, może
prezentacja, choroba teraz wie, była czarnobiała, więc zawęża mi to nieco krąg,
ale sporo w tamtym czasie czytałem magazynów z fantastyką, więc nawet nie będę
próbował dochodzić, który to konkretnie był – i… I wtedy na reklamie się
skończyło. Minęło trochę lat zanim sięgnąłem po coś z serii, ale kontakt okazał
się udany. A teraz jestem tu i… cóż, nie jest źle, bo mamy tu parę fajnych
tekstów, ale ogół wypada dość zachowawczo, prosto i często miałem wrażenie, że
amatorsko.
I wcale nie chodzi o to, że ja miejskich klimatów
to tak niezbyt. Sam mieszkam w mieście, ale małym, łatwo się tu wyrwać na
zielone tereny, wszędzie blisko, a wielkich aglomeracji nie trawię, nie znoszę
i unikam, jak mogę, nienawidząc tę szarość, ten beton i strzeliste budynki.
Nie, żebym nie potrafił dostrzec uroku architektury czy industrialnych rzeczy,
w takich miejscach po prostu żadnego uroku nie ma (tak, stolico, patrzę na
ciebie). Więc w sumie miasto, wielkie miasto, to dla mnie koszmar i do horroru
pasuje. Ale cały mój wywód zmierza do czegoś innego – może to i miasto, może
często szarość i beton (chociaż nie zawsze, bo zdarza się, że dla autorów temat
ten nie stanowi sedna, a pretekst, cień, tło) i taką trochę sztywną szarością
wieje ze stron opowiadań, choć jest parę tekstów, które fajnie zdołały
wyciągnąć coś z tematu.
Są tu opowiadania lepsze i gorsze, więcej jest
rzeczy amatorskich mam wrażenie, poprawnych stylistycznie, jakby od linijki,
ale nic poza tym. Nie ma tu opowiadań, które byłyby tragiczne jednak, jak i nie
ma takich, które by zachwyciły. Jest po prostu najczęściej nie najgorzej, dość
nastrojowo, ale prosto. Zdarza się niekiedy napięcie, zdarzają momenty, że miasto
jawi się nam jako coś znajomego, swojskiego, ale i obcego, groźnego, ale jednak
grozy tu nie ma, nie ma też czegoś ponad, a w takim temacie aż prosiło się o
kondycję mieszkańców czy samego miasta. Za to kwadratowy format wydania,
charakterystyczny dla wydawcy, jakoś tak do industrialnego pasuje, jakoś
podkreśla to wszystko i sam w sobie ma nie tylko pewną przyjemną nietypowość.
Środek jednak mógł wypaść lepiej, ale może temat i pomysły wyczerpały się po
sześciu tomach?
Komentarze
Prześlij komentarz