Era Ultrona - Bryan Hitch, Joe Quesada, Brian Michael Bendis, Alex Maleev, Carlos Pacheco, Brandon Peterson, David Marquez

ULTRON PRAWIE BEZ ULTRONA


Ultron to postać, która przewijała się przez uniwersum Marvela od dawien dawna. Sztuczna inteligencja stworzona przez Hanka Pyma doszła do wniosku, że należy wytępić ludzkość. Avengersi wielokrotnie powstrzymywali go przed najgorszym, teraz nie zdołali…


W trakcie wykonywania dla SWORD misji sprawdzenia pozaziemskich sygnałów na Ziemi, Spider-Woman natrafia na zbroję Ultrona. Ta wpada w ręce wrogów. Wkrótce dochodzi do pojedynku, ale choć udaje się pokonać przeciwników, Ultron znika, a Stark doskonale wie, że tym razem nie zdołają go powstrzymać. I rzeczywiście. Jakiś czas potem świat jest w ruinie. Miliardy ludzi nie żyją, a ocaleli bohaterowie zmuszeni są do ukrywania się. Odbicie przez Hawkeye’a Spider-Mana z rąk wrogów daje szansę na stawianie oporu. Oto bowiem poplecznicy Ultrona handlują schwytanymi bohaterami, a to można wykorzystać. Do gniazda os wyruszają z samobójczą misją Luke Cage i She Hulk. Hulk ginie, a Cage cudem przeżywszy przekazuje przed śmiercią wieści, że Ultron kieruje wszystkim z przyszłości. Niedobitki herosów wyruszają tam niemal na pewną śmierć. Ale Wolverine ma inny plan – cofa się w czasie i uśmierca Pyma, nim ten jest w stanie stworzyć Ultrona. Niestety jego działania prowadzą do jeszcze gorszych efektów…


Dziesięciozeszytowy crossover o Ultronie, prawie bez Ultrona. Tak najprościej podsumować można rozwałkę, jaką zafundował nam Marvel. Bendis zdecydował się na ciekawy zabieg uniknięcia pokazywania głównego antagonisty. Poza kilkoma stronami na początku i w finale, Ultorna nie ma w ogóle. Jest za to alternatywna wersja przyszłości, wielka demolka, sporo mądrych tematów i masa autentycznych emocji. Poza tym Bendisowi udało się przy okazji uniknąć sztampy i powielania schematów, a finał, jaki zaprezentował – daleki zresztą od tradycyjnych finałów takich pojedynków – nie tylko urzeka, ale stanowi bezpośredni prolog dla następnego eventu, „Cataclism”. Na który swoją drogą mam cichą nadzieję.


Fabuła fabułą, ale pozostaje jeszcze kwestia ilustracji. Hitcha lubię, nie jakoś przesadnie, ale cenię to, jak pieczołowicie oddaje nowojorskie scenerie. Poza tym to jemu zawdzięczamy filmowego Furyego i wiele udanych komiksów. Kreska jest więc udana, choć niestety nie zawsze, często ocierając się o niechlujność – jakby Hitch liczył, że wiele spraw nadrobi komputer. Podobnie rzecz ma się z pozostałymi artystami, którzy przyłożyli rękę do niniejszego albumu, choć strony wciąż są przyjemne dla oka.


Całość jednak dobrze ze sobą współgra, a komiks jest tak znakomity. Choć nie bez minusów. Do tych należą niestety pewne błędy, z nich natomiast dla mnie najbardziej rzuca się w oczy fakt, że „Ultron” dzieje się w trakcie „Superior Spider-Mana”, szósty zeszyt Superiora wyszedł także jako dodatkowy z oznaczeniem „AU” a tymczasem w tym albumie Pająk nadal jest klasycznym Amazingiem bez zmienionego kostiumu.


Ale z minusów to by było na tyle. Dobre jest polskie wydanie, cała paleta alternatywnych okładek zawarta w pokaźnym tomie, dobry przekład i całkiem niezła cena. I cóż tu zostaje dodać? Chyba tylko mieć nadzieję, że Egmont porwie się na „Age of Ultron Aftermath”, czyli także i „Kataklizm” a w przyszłości… Cóż, marzy mi się zarówno „Times Run Out” (co przy regularnym wydawaniu Avengers jest niemal pewne), „Original Sin” jak i najnowsze „Secret Wars”. Póki co zaś, cieszę się „Ultronem” i tym, że w naszym kraju wydaje się nie tylko komiksy ekskluzywne, ale też i wydania TPB (choć brak tanich, zeszytowych…) i nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić Was do jego lektury!

Komentarze