WOLVERINE
SZALEJE
I to dosłownie. W drugim i ostatnim
tomie zbierającym opowieści o najsłynniejszym z mutantów Marvela pisane przez
Jasona Aarona, Wolverine trafia do szpitala psychiatrycznego. A to wcale nie
najbardziej szalona z rzeczy, jakie na niego czekają. Gotowi na nie wszystkie?
Jeśli podobała się Wam pierwsza część tej historii, teraz także będziecie
bardzo zadowoleni.
Po nieudanej inwazji Skrulli na
Ziemię, Norman Osborn zostaje szefem organizacji HAMMER i staje na czele
Avengers. Mimo umowy z mutantami, tworzy własnych X-Men, dogaduje się także z
Mystique, której udało się przetrwać starcie z Wolverinem. To jednak zaledwie
początek, bo dawny Green Goblin chce teraz przejąć tajne laboratorium, gdzie
prowadzono program Broń Plus. Wolverine angażuje się więc w kolejną niebezpieczną
akcję, gdzie dowie się czym jest Allgod. Niestety już wkrótce budzi się w
mrocznym zakładzie psychiatrycznym, gdzie poznaje szaleńca, prowadzącego na
pacjentach chore eksperymenty. Jakby tego było mało, kiedy tylko kapitan
Ameryka wraca do życia, Rosmak jednoczy z nim siły w walce z pochodzącymi z
przyszłości morderczymi Deathlokami nowej generacji, w czym pomaga im grono
przyjaciół. Niestety, jeśli o przyjaciołach mowa, jeden z najbliższych
znajomych Wolverine’a będzie musiał zapłacić najwyższą cenę, a to jemu
przypadnie rola osoby mającej wypełnić jego ostatnią prośbę…
Jason Aaron żegnając się z pisaną
przez siebie serią „Wolverine: Weapon X”, żegna się też z czytelnikami i jednym
z bohaterów. Na dobre? Nie, bo zarówno poległy heros, jak i sam scenarzysta
wkrótce potem znów wrócili do opowieści o mutantach (Aaron napisał choćby znaną
w Polsce serię „Wolverine i X-Men”), ale w tym momencie nadchodzi dla nich
koniec. I jest to koniec udany. Czy ten „Wolverine” jest najlepszy w historii?
Nie, klasyka nadal pozostaje niepobita, ale scenarzysta daje z siebie naprawdę
wiele, tworząc jedną z najlepszych opowieści o Rosomaku w swojej karierze. Jak
na nich obu przystało, bywa tu krwawo, bywa też brutalnie, akcji i sentymentów
również nie brakuje, a całość czyta się naprawdę znakomicie.
Niniejszy album, podobnie jak
poprzedni, składa się z kilku samodzielnych opowieści. Jeśli więc nie
czytaliście pierwszego tomu, praktycznie nic nie stracicie sięgając po ten,
choć oczywiście warto poznać run Aarona jako całość. Komiksy tu zebrane są
dobre, czasami nawet bardzo. Warto przy okazji wspomnieć, że są także mocno
osadzone w konkretnych wydarzeniach, które ogarnęły całe uniwersum Marvela, ale
te zostały wyjaśnione we wprowadzeniach do poszczególnych zeszytów.
A jak przedstawia się szata
graficzna całości? Nieźle. Są tu prace znakomite, jak choćby Rona Garneya, jest
też nieco mniej udanych rzeczy, w tym finał narysowany przez Gianfelice’a
(uproszczony i cartoonowy), ale całość przy bliższym poznaniu prezentuje się
dobrze. Świetne jest także wydanie, bo poza dobrym papierem kredowym i twardą
oprawą, mamy tu sporo dodatków, a w nich historię Wolverine’a opowiedzianą
przez niego samego, galerię, obszerny wywiad z Jasonem Aaronem i fragment
scenariusza. Miłośnicy Wolvrine’a i prac scenarzysty będą więc z tego albumu
bardzo zadowoleni. A ja mam nadzieję, że już niedługo wśród nowości ujrzymy
kolejne opowieści Aarona o Rosomaku.
Komentarze
Prześlij komentarz