Thor #1: Gromowładna - Jason Aaron, Russell Dauterman, Jorge Molina

BOGINI PIORUNÓW


Całkiem niezła seria „Thor” pisana przez Jasona Aarona zakończyła się na czterech tomach w momencie, kiedy tytułowy bohater stał się niegodny dzierżenia swojego młota. Nowy tytuł z asgardzkim bogiem piorunów zaczyna się w tym właśnie miejscu, wprowadzając na scenę całkiem nową postać i kontynuując wątki z poprzedniej odsłony. Ale szczypta tajemnicy, powrót Odyna i utrzymanie całości w klimacie kinowych filmów z Thorem sprawia, że „Gromowładna” to rozrywka lepsza, niż się spodziewałem – a zarazem także lepsza od swego poprzednika.


W wyniku wydarzeń opisanych w evencie „Grzech Pierworodny” Thor, po tym, jak Fury wyszeptał mu coś do ucha, przestał być godny dzierżenia Mjonira. Młot przebywa obecnie na Księżycu i heros, mimo usilnych starań, nie jest w stanie go podnieść. Co takiego usłyszał od Fury’ego? To na razie musi zaczekać. Powraca bowiem Odyn, który chce odzyskać swoją władzę od żony. Jak się jednak okazuje, ani żaden z Asgardczyków, ani nawet on, nie są w stanie podnieść Mjolnira. Czyżby więc to nie Thor był niegodny, a coś stało się z samym młotem? Jakby mało było kłopotów, Ziemię atakują lodowe olbrzymy, a Odyn i Freyja mają odmienne zdanie na temat tego, czy pomóc mieszkańcom Midgardu.

Tymczasem na Księżycu pojawia się ona, tajemnicza kobieta, która podnosi młot i zaczyna nim władać. Jako bogini piorunów wkracza do akcji. Teraz to w jej rękach spoczywa bezpieczeństwo Ziemi, ale Thor nie zamierza siedzieć spokojnie w obliczu czegoś takiego. Kim jest nowa gromowładna? I jakie sekrety skrywa?


Nie jestem wielkim fanem komiksów Jasona Aarona. Miewa on rzeczy naprawdę znakomite, częściej jednak nie wybija się ponad przeciętność, serwując czytelnikom dziwne pomysły, które niczym nie zachwycają. „Thor: Gromowładna” nie jest co prawda komiksem z wyższej półki, nie ma w nim ambitnego zamysłu ani też większej głębi, ale w tym wypadku wyszło to opowieści na plus.


W „Thorze: Gromowładnym” Aaron próbował wejść m.in. w polemikę z tematem zanieczyszczeń i ochrony środowiska, ale nie wycisnął z tego tematu nic, ponad oczywiste i łopatologiczne wnioski. W „Gromowładnej” co prawda firma Roxxon nie znika, jednak scenarzysta stawia przede wszystkim na dobrą, lekką i przyjemną rozrywkę. Jest tu sporo humoru, kilka zaskoczeń i parę intrygujących pytań, na które w tym tomie nie dostajemy odpowiedzi. Jest też pewne odświeżenie całości, z jednoczesnym zachowaniem tego, co w poprzedniej odsłonie serii było dobre. A mi bardzo to odpowiada.


Poza tym strona graficzna też wypada w bardzo dobry sposób. Większość albumu narysowana została w sposób czysty i realistyczny, ostatni zeszyt, prostszy i bardziej cartoonowy, też wypada nieźle (Thor wygląda tu czasem jak grający go w filmach Chris Hemsworth), a całość pozostawia po sobie dobre wrażenie. Miłośnicy Thora i klimatów, jakie oferowały przede wszystkim dwa pierwsze filmy o jego przygodach, będą zadowoleni i to bardzo.


Komentarze