Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad - Joshua Williamson, Tim Seeley, Rob Williams, Tony S. Daniel, Jason Fabok, Howard Porter
WOJNA
BOHATERÓW DC
Po ten album na pewno i tak bym
sięgnął - w końcu to pierwszy duży crossover w ramach „Odrodzenia DC” - ale
głównym powodem, dla którego zapragnąłem przeczytać tę historię był fakt, że to
właśnie na jej stronach powraca Lobo. Ów kultowy także w naszym kraju Szalony
Rzeźnik to moja ulubiona postać z tego wydawnictwa i odkąd tylko zacząłem
regularnie kupować komiksy, dokładałem wszelkich starań by nie przeoczyć żadnej
z jego przygód. Nie mogłem więc odpuścić sobie i tym razem, pytanie tylko co z
tego wynikło i czy ten powrót Ostatniego Czarnianina zmazał niesmak, jaki
pozostał po jego przygodach publikowanych w ramach "New 52"?
Zacznijmy od fabuły, która, jak na
podobne dzieło przystała, jest prosta, ale skutecznie poprowadzona. W świecie
superbohaterów nie wszystko da się załatwić sposobami, w jakie z zagrożeniem
radzą sobie herosi. Dlatego też obok Ligii Sprawiedliwości, złożonej z
największych z nich, istnieje także Oddział Samobójców - ekipa do zadań
specjalnych do której zrekrutowano więźniów i przestępców. Ich metody
pozostawiają wiele do życzenia, dlatego prędzej czy później Liga musiała wpaść
na ich trop. I wpada właśnie teraz. Zaczyna się starcie, ale wkrótce okazuje
się, że będą musieli połączyć siły w konfrontacji z potężnym wrogiem...
Jeśli szukacie ważkich treści,
psychologicznie intrygujących, złożonych bohaterów, zaangażowanej fabuły i
nieprzeciętnej ambicji to nie jest album dla Was. Jeśli jednak szukacie dobrej,
epickiej rozrywki, pełnej gwiazd wydawnictwa DC, szybkiego tempa, nuty humoru i
spektakularnych scen "Liga Sprawiedliwości kontra Oddział Samobójców"
to komiks, po który zdecydowanie powinniście sięgnąć. Autorzy nie starają się
szukać tu wyższych wartości, nie obchodzi ich komentowanie społecznych lęków i
trendów. Chcą się po prostu dobrze bawić i udało im się do tej zabawy wciągnąć
także czytelników.
Szybkie tempo, szalona akcja,
walki, nuta patosu i szczypta humoru. Całość przypomina inne podobne opowieści,
jak choćby "Avenegers kontra X-Men". Fabuła jest tu właściwie
pretekstem do pokazania epickich starć i wszystkich najważniejszych (i całkiem
solidnej porcji tych mniej ważnych także) bohaterów DC. Tytuł sam w sobie jest
nieco mylący, bo walka między obiema drużynami nie jest wcale głównym wątkiem,
ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Album doskonale spełnia swoją rolę i
czytelnik ani przez chwilę nie zastanawia się po co tu właściwie jest, liczy
się, że może towarzyszyć bohaterom w ich starciach i oglądać spektakularną
rozwałkę.
Ale co z kwestią dla mnie kluczową
czyli Lobo? Zależy jak na to spojrzeć, bo z jednej strony jest to powrót do postaci
sprzed "Flashpointu", z drugiej to nadal nie ten obrazoburczy
bohater, co w "Ostatnim Czarnianinie" czy
"Dzieciobójstwie". Pamiętam jak mając jakieś 8 lat zobaczyłem w
kiosku "Lobo powraca" - komiks
gdzie bohater o wyglądzie metalowca z butelką berbeluchy w ręku i z gołym
tyłkiem wystawionym na światło dzienne był niemałym zaskoczeniem. To było coś
tak diametralnie innego, coś tak mocnego, że zapadło mi w pamięć na lata. „New
52” wymazało tego Lobo, ujawniając że jest jedynie uzurpatorem czynów
"prawdziwego" Lobo, ale ten okazał się postacią tak strasznie nijaką,
że nie dało się czytać jego przygód. "Odrodzenie" zwraca nam
Ostatniego Czarnianina w niezłym stylu. Nie tak ostrymi kontrowersyjnym, ale
przecież Lobo w głównonurtowych zeszytach taki właśnie był i nawet powrót w tej
formie bardzo, bardzo mnie cieszy.
Do tego dochodzi świetna szata
graficzna, mroczna, realistyczna i szczegółowa, a także znakomite wydanie w
dobrej cenie. Miłośnicy komiksów DC i epickich rozwałek będą zadowoleni. Dobra,
bezpretensjonalna zabawa na długie popołudnie gwarantowana - lepsza zresztą niż
większość podobnych filmów.
Komentarze
Prześlij komentarz