All-Star Batman #2: Końce świata - Scott Snyder, Jock, Francesco Francavilla, Tula Lotay, Giuseppe Camuncoli
PLEJADA
WROGÓW BATMANA
Jaka była najlepsza seria jeśli
chodzi o "Nowe DC Comics"? Zdania na ten temat, jak zwykle są podzielone, ale pisany przez
Scotta Snydera "Batman", który wprowadził solidne zmieszanie w
świecie tytułowego bohatera zawsze jest wymieniany wśród tych najbardziej
cenionych. Działo się w nim w końcu dużo, szybko, z klimatem i pomysłem. Autor
chciał też zrewolucjonizować nieco postać i jej świat, co udało mu się całkiem
nieźle. W ramach "Odrodzenia DC" poszedł jednak inną, bardziej
rozrywkową drogą, która jednak spodoba się wszystkim miłośnikom "Mrocznego
Rycerza".
Batman kontra Mr Freeze. Batman
kontra Poison Ivy. Batman kontra Szalony Kapelusznik. Batman kontra Ra’s. Ileż
było już takich walk? Ileż razy Bruce musiał stawiać im czoła, żeby ocalić
niewinnych, swoje miasto a nawet świat? Teraz znów musi zmierzyć się z nimi,
wędrując od Alaski, przez Kalifornię i Missisipi, po Waszyngton. Wszędzie czekają
na niego potężni przeciwnicy, uzbrojeni nie tylko w broń, ale też i kolejne
szalone plany. Co jednak ich łączy? Jaki jest cel tego wszystkiego? I co kryje
się za tymi wydarzeniami?
Komiksy zebrane w albumie
"All-Star Batman: Końce świata" to nic innego, jak seria walk
Mrocznego Rycerza z jego największymi wrogami. Jeden po drugim, plejada
największych złych uniwersum nietoperza przewija się przez strony historii,
ukazując ich różnorodność i serwując nam historie osadzone w rożnych
gatunkowych ramach. Od typowego kryminału zaczynając, na horrorze skończywszy,
Snyder wnika w mitologię postaci, która mocno czerpała zawsze z wiktoriańskich
klimatów.
Fabularnie rzecz jest równie udana,
co pierwszy tom. Nie ma tu większych nowości i takiej dozy brutalności, ale
każdy, komu podobała się tamten komiks, z tego będzie bardzo zadowolony. Nieco
gorzej jest z szatą graficzną, bo rewelacyjnego Johna Romitę Jr. zastąpiła tu
grupa artystów o rożnych stylach. Rzecz jest więc nieco prostsza, bardziej
brudna, momentami wręcz niechlujna, choć wszystko to nieźle pasuje do całości.
Nieźle, bo gdyby ilustracje zrobił wspomniany Romita Jr., byłoby po prostu
znakomicie.
Czy muszę dodawać coś jeszcze?
Miłośnicy Batmana będą bawić się znakomicie, więc polecam im ten album z
czystym sercem. To udana historia i jestem ciekaw co jeszcze Snyder wymyśli, bo
akurat pomysłowości odmówić mu nie można, nawet jeśli nie zawsze – tak, jak na
przykład teraz – potrafi zaskoczyć.
Komentarze
Prześlij komentarz