JESZCZE
JEDNA AKCJA
Ten album „Amazing Spider-Mana” to
komiks ważny z kilku przyczyn. Po pierwsze, jeśli liczyć „Superior
Spider-Mana" (a nie da się inaczej, prawda?), otwiera go 750 zeszyt serii.
Po drugie jest częścią największego eventu w historii Marvela, „Tajnych Wojen”,
jednocześnie zachowując dużą autonomiczność – także w oderwaniu od wydarzeń
głównej serii. Po trzecie jednak, i najważniejsze, to najlepszy od czasu
„Spiderwersum” komiks z Pajęczakiem na naszym rynku (oczywiście jeśli nie
liczyć „Ultimate Spider-Mana”), który podnosi poziom serii po poprzednim,
niepowalającym na kolana tomie i pokazuje, że Slotta nie należy tak szybko
skreślać.
Tajne wojny trwają, multivwersum
nie istnieje, a jedyną ostają jest Battleworld sklejony z fragmentów różnych
wszechświatów, który pozostaje pod władzą Dooma. Wydarzenia te jednak nie mają
większego znaczenia dla „Odnowić śluby”, ale to właśnie w tym świcie żyje
Peter Parker, mąż Mary Jane Watson i
ojciec kilkuletniej córeczki. Niestety wokoło źle się dzieje. Wezwany do
siedziby Avengers Spider-Man dowiaduje się, że ktoś morduje bohaterów, którzy
nie mają mocy, tych z mocami zaś porywa. W ten sposób życie stracili już między
innymi Punisher i Moonknight, X-Meni zniknęli bez śladu, a niedobitki zebrały
się właśnie tutaj, by stawić czoło zagrożeniu. Jakby tego było mało, z Ryker's
Island uciekają wszyscy najwięksi wrogowie Spidera. By chronić rodzinę, Pater
będzie musiał stawić czoła zagrożeniu, o jakim nawet nie śnił, narażając się na
większe straty, niż kiedykolwiek mógłby w ogóle sądzić…
Świetny to komiks, oj świetny,
zupełnie jakby Slott dostał prawdziwego przebłysku inwencji. Wykorzystując znane wszystkim motywy, odmieniając
jej nieco i dodając coś od siebie, regularny scenarzysta zajmujący się Spiderem
od tak dawna, że w ostatnim czasie zdawał się wypalić, stworzył naprawdę
znakomitą opowieść. Akcja, zaskoczenia, dobry klimat, dobre wykorzystanie
postaci i chwilowy powrót do związku Petera i MJ, a nawet ich wymazanej z
istnienia córeczki (choć akurat nie jest to ta sama dziewczynka, którą poczęli
w trakcie „Sagi klonów”, a potem nie wiedzieli, że żyje, uprowadzona przez…
nie, nie będę spoilerował) wyszły mu wprost rewelacyjnie.
Wszystko to czyta się znakomicie, z
dużą przyjemnością i ochotą na więcej. Aż szkoda, że to tylko jeden album, tym
bardziej, że choć Slott niektóre wątki stąd będzie kontynuował w czwartym
volume’ie „Amazing Spider-Mana”, nie będzie to już dobra historia. Z drugiej
strony, potem powstała jeszcze cała seria o takim samym tytule, więc będzie na
co czekać. Ale póki co możemy cieszyć się tą właśnie miniserią, w której
scenarzysta bawi się tradycyjnymi motywami i serwuje nam kilka niezłych
pomysłów. Wyjaśnia na przykład dlaczego Peter zawsze sypie żarcikami – nie
pierwszy to raz, i nie do końca zgodny z innymi wersjami, ale do mnie jak najbardziej
przemawiający.
Do tego dochodzi świetna szata
graficzna w wykonaniu Kuberta, którego Venom przed laty zachwycił polskich
czytelników komiksów TM-Semic, a który teraz znów znakomicie odświeża tego
wroga Petera. Jednocześnie doskonale oddaje całą resztę, z należytym realizmem
i prostotą zarazem. Dobrze dobrany kolor i dobre wydanie tylko dopełniają
całość. Miłośnicy Spider-Mana, jak i zupełnie nowi czytelnicy, którzy chcieliby
w tym miejscu zacząć swoją przygodę z nim, będą zadowoleni i to jeszcze jak.
Komentarze
Prześlij komentarz