W GŁOWIE SIĘ NIE MIEŚCI
Ileż to już było opowieści o wyprawie
w głąb ludzkiej głowy, umysłu etc.? Czy jeszcze jest szansa, że autorzy powiedzą
w temacie coś oryginalnego? Albo chociaż ciekawego? O oryginalność może być
trudno, jednak jak pokazuje „Neurokomiks” wciąż coś jeszcze można wykrzesać z
tematu. I to coś naprawdę udanego, bo nawet jeśli nie jest to wybitne dzieło
(za to jest bardzo dobre, nie martwcie się), powieść graficzna duetu doktorów,
Hany Roš i Matteo Farinelli, warta jest poznania i przekonania się, co kryje
się pod kośćmi naszej czaszki.
Główny bohater tego komiksu trafia do
ludzkiej głowy. Przyciągnięty przez dziwną siłę, najpierw wrzucony do książki a
potem przez oczy wchłonięty do mózgu, zaczyna swoja niezwykłą przygodę. W ten
oto sposób trafia do lasu neuronów, zostaje zamknięty we wnętrzu komórki,
przekonuje się jak wygląda od środka synapsa i natrafia na gigantyczne
ośmiornice. A wszystko to w towarzystwie pionierów neurologii, których spotyka
na swej drodze.
Chyba nie ma czytelnika komiksów,
który nie znałby opowieści graficznych spod szyldu bawiąc uczy, ucząc bawi. To
w końcu dzieła bardzo popularne, także w naszym kraju, gdzie legenda „Tytusa,
Roma i A’Tomka” pozostaje wiecznie żywa. A „Neurokomiks” to tytuł takiego
właśnie typu, przygodowy, rozrywkowy, pełen niezwykłości i fantazji, ale przede
wszystkim skupiony na przekazaniu konkretnej wiedzy – w tym akurat przypadku
jest to wiedza z dziedziny neurologii, jak mówi sam tytuł. Istotne jest jednak
to, w jaki sposób to robi.
A twórcy „Nerokomiksu” robią to w
sposób, którego nie da się nie docenić. Ich powieść graficzna to intrygująca
historia fantasy, gdzie wraz z bohaterem wędrujemy przez niezwykłe miejsca,
przeżywamy szalone przygody i odkrywamy jak niezwykłe jest to, co kryje się w
naszym ciele. Pod pewnymi względami album przypomina mi serial „Był sobie
człowiek”, z tym, że tu ciekawostki biologiczno-medyczne zostały osadzone w
realiach bliższych fantastyce, niż dziecięcej cartoonowości tamtego serialu. Do
tego nie brak tu historycznych faktów i spotkań z postaciami ważnymi dla
neurologii.
Jeśli chodzi o szatę graficzną, w
wykonaniu Matteo Farinelli – doktora, ale i ilustratora publikacji naukowych - „Neurokomiks”
jest rzeczą dość typową dla współczesnych komiksów niemainstreamowych.
Czarnobiałe ilustracje, brak przywiązania do zbytniego realizmu, perspektywy
czy proporcji, prostota… Ale to wpada w oko i dobrze pasuje do tej historii,
gdzie neurony wyglądają jak drzewa, a postacie wydają się na równi dwu- co
trójwymiarowe. Dodajcie do tego dobre wydanie w dobrej cenie i dostaniecie
ciekawy komiks, po który warto sięgnąć. Marginesy na rynek opowiecie
graficznych wkraczają w ciekawym stylu, serwując nam dobre, nieoczywiste tytuły
i jestem ciekaw, co będzie dalej.
Komentarze
Prześlij komentarz