ZIMNA,
SUROWA FANTASTYKA DLA AMBITNYCH
Egmont nie zwalnia tempa i miesiąc
w miesiąc wypuszcza kolejne wznowienia – a to serii, które wydawał przed laty,
a to znów cykli, którymi zajmowała się konkurencja (najczęściej
niedokończonych). Tym razem padło na kultową już, uważaną za opus magnum Enkiego
Bilala serię „Trylogia Nikopola”. Kto nie czytał całości, kiedy ukazywała się w
latach 2002-2003 i 2014, teraz ma okazję nadrobić ten ewidentny błąd. Bo
historia ta, całkiem nieźle przeniesiona na ekran kinowy, to jeden z
najciekawszych i najlepszych komiksów tego typu i nie znać go po prostu nie
wypada.
Paryż, początek marca 2023 roku.
Miasto pełne jest podziałów, biedy i kroczących ulicami i nie tylko przybyszów
z obcych planet. W rzeczywistości przypominającej połączenie faszyzmu z
seksizmem, żyją najprzeróżniejsze jednostki. I oto pewnego dnia zdarza się coś
niezwykłego. Nad miastem zawisa obcy statek w kształcie piramidy, który
zamieszkują egipscy bogowie. Chcą od ludzi paliwa, towaru deficytowego, a w
zamian nie oferują nic. Do tego z ich statku ucieka Horus, a na ziemię spada
zestrzelone zahibernowane ciało z 1990 roku. To ostatnie należy do Alcyda
Nikopola, wysłanego w kosmos za dezercję przez Sąd Wojskowy w 1993 roku
skazańca. Horus nie wie, jak Nikopol wrócił na Ziemię, ale decyduje się
zamieszka jego ciało. Od teraz władając Nikpolem zamierza dokonać zemsty i
przejąć władzę w kraju…
„Trylogia Nikopola” to jedna długa
opowieść złożona z trzech albumów, z których każdy właściwie można czytać nienależnie.
Wszystko to składa się na dzieło dziś już kultowe, jeśli nie legendarne, które,
jako jedna z nielicznych europejskich opowieści graficznych, trafiło też na
wielki ekran – film „Immortal – Kobieta pułapka” nakręcił zresztą sam Bilal. Warto
tu też wspomnieć o grze inspirowanej komiksem „Nikopol: Secrets of the Immortals”,
ale wszystko to blednie w porównaniu z rewelacyjnym pierwowzorem.
Historia o Nikopolu to futurystyczna,
choć jakże nam bliska (także datą, bo czas akcji dzieli od nas ledwie kilka
lat), wciągająca i porywająca opowieść, która, jak każda dobra fantastyka, jest
przede wszystkim opowieścią zaangażowaną. Pełna odniesień do faszyzmu,
komunizmu i sytuacji politycznej lat 80. XX wieku (Enki Billa, a właściwie Enes
Bilal urodził się w Belgradzie i trudno by nie przemycił też czegoś związanego
z rodzinnymi stronami i wydarzeniami, jaki się tam rozegrały) całość początkowo
nie wydaje się tak genialna, jak np. „Polowanie” Bilala, ale wraz z kolejnymi
stronami robi coraz większe wrażenie. To trudny komiks, wymagający. Dziwnie sterylny,
zimny, ale mający w sobie coś fascynującego i porywającego. Ma w sobie głębię,
ma mądrość, ma przesłanie, ale też i epickość oraz widowiskowość.
Wszystko to, łącznie ze świetnie
skrojonymi bohaterami, robi duże wrażenie. Ale jeszcze większe robią same ilustracje.
To one budują rewelacyjny klimat całości i przykuwają wzrok na o wiele dłużej,
niż wymaga sama lektura. W skrócie: to świetna, oldschoolowa (w najlepszym tego
słowa znaczeniu) lektura dla inteligentnego i dojrzałego czytelnika. Miłośnicy trudniejszej,
wymagającej i nieoczywistej fantastyki będą zachwyceni.
A ja dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
to będę musiał nadrobić - dopisane do listy zaniedbań
OdpowiedzUsuńhttps://polecampoczytac.blogspot.com/