Potężna Thor #2: Władcy Midgardu - Jason Aaron, Russell Dauterman, Rafa Garrés

NA POMOC WROGOWI


Jakim scenarzystą jest Jason Aaron chyba nikomu mówić nie trzeba. Swoich fanów posiada, temu nie da się zaprzeczyć, ale jak wiadomo ludzie lubią to, co już znają, a on im tego dostarcza. Najczęściej robi to w kiepski sposób (niektóre opowieści o Wolverine’ie czy beznadziejne „War of the Realms”), czasem jednak potrafi powielać pomysły w dobrym stylu i właśnie dobre są jego komiksy z serii „Potężna Thor”.


Tym razem Thor Gromowładna musi pomóc… swojemu wrogowi. Dario Agger, prezes Roxxonu, który jest współwinny wielkiej masakrze świetlistych elfów, znalazł się w niebezpieczeństwie. Niezadowoleni z braku zysków wynikających z podbijania elfickiego świata szefowie wielkich korporacja postanawiają zająć się Aggerem. Ktoś jednak będzie musiał go ocalić, a kto zrobi to lepiej, niż Bogini Piorunów? Rzecz w tym, że zadanie to będzie o wiele trudniejsze, niż nawet ona mogłaby sądzić…


Zastanawiam się, jak Aaron, który stworzył wspomniany już koszmar „War of the Realms”, najgorszy event Marvela jaki czytałem (o ile fakt, że odpadłem po pierwszym zeszycie w ogóle mianem czytania można określić), czasem potrafi zrobić coś dobrego. Owszem, nie oryginalnego ani świeżego, tego nie można powiedzieć, bo wszystkie jego prace to po prostu kopie pomysłów i fabuł innych artystów, ale naprawdę przyjemnego w odbiorze i potrafiącego wciągnąć. Nowości żadnych tutaj nie ma, wałkowanie tematu firmy Roxxon, która jest jednym z najsłabszych przeciwników komiksowych, jakie wymyślono, trudno zaliczyć in plus, a jednak zabawa z tym tomem jest naprawdę dobra.


Co zatem tutaj mamy? Przede wszystkim konkretną akcję, szybkie tempo i brak nudy. Ale co ważniejsze komiksy z tej serii mają do zaoferowania naprawdę nieźle skrojoną bohaterkę. Jane Foster jako Thor to też nie pomysł Aarona, bo ta pojawiła się kilka dekad temu w jednym z zeszytów „What if’…”, a jednak jest na tyle mało wyeksploatowana, by pozostawała atrakcyjną postacią dla czytelników. Owszem, jej motywy odnośnie leczenia raka mnie nie przekonują, za to doceniam wynikające z tego emocjonalne momenty. Dzięki temu – a także dzięki świadomości, że dostajemy tu opowieść z założenia epicką – całość pochłania się z dużą przyjemnością i ochotą na więcej, nawet jeśli to tylko stricte rozrywkowa opowieść.


Rysunkowo album też wypada dobrze. Przyjemna dla oka kreska Dautermana wygląda naprawdę dobrze (widać to zresztą po samej okładce). Nieco gorzej prezentują się grafiki Garrésa, ale i one nie są złe. Całość wieńczy tradycyjnie bardzo dobre wydanie. Kto więc lubi marvelowskie opowieści i historie o Thorze, powinien całość poznać. Nawet jeśli nie trawi dzieł Aarona, akurat tym razem warto sięgnąć po ten tytuł.

Komentarze