LOS
TROLLI
Publikowanie przygód Lanfeusta
trwa. Po wydaniu serii tomów zbierających takie opowieści, jak „Zdobywcy Troy”,
„Lafeust z Troy”, „Lanfeust w kosmosie” i „Odyseja Lanfeusta”, nadszedł czas na
wznowienie „Trolli z Troy”, jednej z pobocznych opowieści cyklu. Pobocznych,
ale wcale nie mniej wartych przeczytania, niż pozostałe tytuły. Każdy bowiem,
kto lubi dobre, komediowe fantasy dla dorosłych, krwawe i o dość niewyszukanym
humorze, a zarazem niegłupie i dostarczające naprawdę dobrej rozrywki, będzie
bardzo zadowolony.
Poznajcie trolle z Troy. Są wesołe,
są sympatyczne i… są nienawidzone przez ludzi. Cóż się jednak dziwić, skoro tak
uwielbiają szaszłyki z człowieka. Wszystko to prowadzi do sytuacji, że najważniejszy
z eckmulskich mędrców postanawia zniewolić to stworzenia. By to robić, powołuje
do życia Drużynę Zagłady Trolli i tak zaczyna się kolejny quest na troyowych
ziemiach – dziejący się na dwa wieki przed narodzinami Lanfeusta.
Ale to tylko jedna strona medalu.
Uciekający przed masakrą trolle Tetram, Waha i Profi, pragnąc uratować swoich
ziomków, wyruszają na wyprawę na koniec świata. Tam bowiem czeka na nich Pierwotny
Ogień, który może przynieść zwycięstwo. Co jednak wyniknie z tego wszystkiego?
I jak potoczą się losy bohaterów?
Nie na wszystkie te pytania dostaniemy
odpowiedzi. To w końcu dopiero pierwszy z trzech tomów zbierających całą,
zamkniętą w dwunastu albumach opowieść o trollach z Troy. Opowieść poboczną,
podobnie jak to było ze „Zdobywcami Troy”, ale od „Zdobywców” lepszą, bo
bliższą poziomem regularnym tomom „Lanfeusta”. I, co równie ważne, oferująca
wszystko to, za co kochamy komiksy z tego cyklu: humor, akcję, przygody, krew,
epickie sceny itd. itd. Do tego dochodzą lekkość całości, jej zapadający w
pamięć klimat i swoista magia, sprawiające że dzieło Arlestona i Tarquina czyta
się dosłownie jednym tchem.
Ale, oczywiście, nie można
zapomnieć także o świetnej szacie graficznej. Lekko cartoonowa, czysta kreska,
dużo detali, sporo umowności i świetne oddanie typowych dla fantasy plenerów
robią duże wrażenie. Tym bardziej, że uzupełniono je o naprawdę dobry kolor. Do
tego dochodzi też kwestia wydania. Pamiętam, że „Lanfeust”, kiedy przed laty
ukazywał się w formie albumów też miał do zaoferowania m.in. dobrej jakości
kredowy papier, ale grube, zbiorcze tomy w twardej oprawie prezentują się
naprawdę rewelacyjnie. W tym przypadku co prawda nie ma żadnych dodatków, ale
kiedy historia jest tak dobra, jak ta, nie są one potrzebne.
Podsumowując: miłośnicy
europejskich komiksów i dobrego science fantasy będą z „Trolli” zadowoleni. Ja
polecam gorąco i cieszę się, że wydawca zdecydował się wznowić serie o Troy (a
także wydać wcześniej niepublikowane w Polsce tomy). Ten świat wciąga i chce
się do niego wracać.
Komentarze
Prześlij komentarz