REQUIEM
DLA ŚWIATA FANTASY
Non Stop Comics z nowym rokiem
serwuje nam dwa nowe tytuły. Jednym z nich jest „Miasto wyrzutków”, któremu
przyjrzę się przy najbliższej okazji, drugim „Coda”, postapokaliptycze fantasy,
które czyta się naprawdę przyjemnie. Owszem, może i nie jest to żadne
szczególnie odkrywcze dzieło, niemniej miłośnicy takich klimatów z pewnością
znajdą tutaj coś dla siebie.
Wiecie, jak to bywa. Zaczyna się od
końca, a potem jest… Koda. A właściwie coda, jak chce tego tytuł.
Apokalipsa dosięga magiczny świat.
Niezwykłości niemal przestają istnieć, ale bynajmniej nie jest to koniec. W
rzeczywistości, która nastaje główny bohater, były bard o imieniu Hum staje
przed nie lada wyzwaniem. Musi bowiem ocalić dusz swojej żony. Jak się możecie
domyślić, nie wie jeszcze co go czeka…
Postapo plus fantasy? Czemu nie!
Zazwyczaj jednak to świat przyszłości po apokalipsie bardziej przypomina
zacofaną rzeczywistość sprzed wieków, gdzie nie brak dziwnych, popromiennych
bytów, a nie krainę fantasy spotyka Armagedon, ale to właśnie jest jeden z
plusów tego dzieła. Gdzie indzie bowiem możecie obejrzeć zmutowanego
jednorożca? Do tego dochodzi zwyczajowy quest, dużo akcji, dużo przepuszczonych
przez krzywe zwierciadło motywów baśniowych i fantastycznych i tym podobne
atrakcje.
Całość jednak to przede wszystkim
lekka, prosta i szybka w odbiorze fantastyka. Nie macie co szukać tu większej
głębi, to po prostu rozrywka bez większych ambicji, ale jednak udana, mająca
swój urok i na pewno warta przeczytania, jeśli lubicie takie klimaty. Dla mnie „Coda”
wygląda tak, jakby „Legendę” nakręcono w Czarnobylu, w okresie najgorszego
promieniowania i dobrze się przy tym bawiono.
Oczywiście bez myślenia o konsekwencjach, za to z czerpaniem
przyjemności z obcowania z dziwnościami.
Jeśli chodzi o szatę graficzną, to
dość prosta, pozbawiona większej czerni, kolorowa robota. Wpadająca w oko,
nieźle psująca do całości i mająca swój urok i klimat. Wydanie też jest udane,
a „Coda” jako całość wypada sympatycznie. Kto lubi serie pokroju „Lafeusta z
Troy” – opowieści Bergary i Spurriera nie brak bowiem humoru i krwawych scen –
temu też spodoba się ten tytuł.
Komentarze
Prześlij komentarz